Jelczem w Himalaje

To wszystko dzieje się bardzo szybko. Nie minął rok od przeczytania kluczowych dla mnie fragmentów dziennika mojego ojca, Jerzego Pietrowicza. W pełni świadomie powiem, że najważniejszą wartością dla mnie jest fakt, że dopiero w tym roku tak naprawdę poznałem mojego tatę, którego straciłem w wieku 7 lat. Do końca oddał się pasji gór.

Z okresu mojego dzieciństwa pamiętam dość niewiele. Dopiero dziś od jego przyjaciół z gór dowiaduję się wielu faktów i ciekawostek związanych z jego życiem i zainteresowaniami. Ten fakt pobudza mnie do działania każdego dnia.

Zupełnie niedawno natrafiłem na dzienniki z wypraw mojego taty w góry wysokie. Po ich odnalezieniu oddałem się bez reszty w inicjatywy górskie. Zaczęło się od uroczystych obchodów jubileuszu wyprawy na Annapurna South z 1979 roku. Później wyruszyłem w Himalaje i odnalazłem kamień z 1979 roku w opuszczonej bazie wspinaczy, na którym umieściliśmy tablicę pamiątkową. Następnie powołana została fundacja „Pietrowicz Śladami Uczestników”. Udało nam się zakupić, wyremontować oraz zaadaptować Jelcza serii 300, takiego samego jakim ekipa polskich wspinaczy wyruszyła w Himalaje. W 2020 roku planujemy wyjechać nim w tą samą trasę jaką pokonał mój tata i propagować piękną polską historię w rocznicę pierwszego zdobycia Mount Everest zimą przez Polaków w 1980.

Zapisy z dziennika w moim przekonaniu pokazują historyczne wydarzenia nie tylko z wyprawy, ale odzwierciedlają również zmieniającą się sytuację polityczną w krajach Europy i Bliskiego Wschodu. Uczestnicy tej wyprawy pokonali Jelczem ponad 10 tys. km w obie strony, a mój ojciec spisał wszystkie te wydarzenia. Zapisał także momenty, w których zginęło trzech jego kolegów. Z dwoma z nich widział się jako ostatni i cudem z tej góry zszedł. Ja rodzę się po dwóch latach od tych wydarzeń… Jako syn uczestnika wyprawy na Annapurnę South ‘79 jestem spadkobiercą dzienników i rękopisów z tej wyprawy. Niedawno dowiedziałem się od jednego z przyjaciół mojego ojca, że miał wielkie marzenie. Chciał wydać książkę na podstawie swoich dzienników. Dowiedziałem się także o faktach, które zaważyły na moim bezgranicznym zaangażowaniu się w to przedsięwzięcie. Dzień przed atakiem szczytowym mój tata w trakcie akcji ratunkowej w której ratowali Japończyków, doznał kontuzji ścięgna u nogi. Jak wynika z faktów opisanych w dzienniku, wpłynęła ona diametralnie na jego późniejsze losy, zaważyła na jego życiu oraz powrocie z wyprawy. Czytając w nocy pierwszy raz dziennik taty i opis pożegnania na wysokości 6000m z dwoma kolegami (Jerzy Pietkiewicz i Julian Ryznar – przyp. red.), którzy nigdy z tej wyprawy nie powrócili na chwilę zamieram… Pamiętam jak moje ciało przeszył mocny dreszcz i pojawił się pot na skroniach. Dziennik wypadł mi z dłoni, te zapiski powstały 2 lata przed moimi narodzinami… Dziś dowiaduję się nie tylko jakie mój ojciec miał wielkie szczęście – wrócił z tej wyprawy żywy. Doznaję również innego spojrzenia na życie, które otrzymałem. Gdyby na tej górze pozostał także mój ojciec, nigdy bym się nie narodził.

Wierzę w to, że nasze inicjatywy pomagają też innym i przyczyniają się do zrobienia czegoś dobrego. Na pewno nie zatrzymam się tyko na tym co już zrobiliśmy, chcę więcej. W 2019 roku, podczas ostatniego wyjazdu odwiedziliśmy jeden z wielu przytułków dla dzieci w Katmandu. Daliśmy im w prezencie kilka komputerów i obiecaliśmy, że wrócimy za rok. Skoro mamy ciężarówkę to mamy też większe możliwości załadunkowe – w tym roku przywieziemy zdecydowanie więcej prezentów. Te dzieci czekają na nasze przybycie. Nadal wierzę, że nasza społeczność dostrzeże w tej podróży Jelczem do Nepalu głębszą ideę i przyłączy się ze swoim wsparciem na www.jelczemwhimalaje.pl. Projekt „Śladami Uczestników” przyczynia się do wydania książki „Jeszcze Tu Powrócę” poprzez wsparcie wielu osób, które zakupiło ją przed jej wydaniem. Jestem im za to bardzo wdzięczny. Obecnie książka jest w trakcie przygotowywania. Opisana w niej będzie historia wyprawy oczami uczestnika, którego dzienniki czekały na wydanie 40 lat. Miałem możliwość odłożyć je na kolejne dekady, lub zaangażować się w pełni w projekt, który pozwoliłby mi spojrzeć z innej perspektywy na środowisku gór oraz na własne życie. Wybrałem wariant drugi, który ku mojemu zaskoczeniu wcale nie zakończył się po moim powrocie z Himalajów, o czym miałem się wkrótce przekonać.

Od redakcji: postępy projektu możesz śledzić na profilu facebookowym  lub napisać osobiście do Maćka na adres mailowy: pietrowicz@sladamiuczestnikow.pl.

Artykuł pochodzi z jedenastego numeru „Fathers”, w który możecie zaopatrzyć się w naszym sklepie online

Udostępnij