Nowa instrukcja obsługi ojca

Współcześni ojcowie nie mają lekko. Nie dość, że brakuje im wzorców z własnego dzieciństwa, to jeszcze często są angażowani do wyłącznie rozrywkowych czynności przy maluchach. Nie poddają się jednak i przystępują do opieki nad swymi dziećmi od pierwszych dni ich życia. O zaniku niedzielnych ojców i wyzwaniach nowego ojcostwa opowiada nam socjolog Tomasz Szlendak.

Dziś na hasło „patriarchat” przechodzą nas dreszcze, wolimy myśleć o partnerskim modelu rodziny. Jak zmieniła się ta kwestia w stosunku do pokolenia naszych rodziców?

Ogromnie. Ale nie we wszystkich segmentach struktury społecznej. W dużych miastach – owszem. Pośród osób wyżej wykształconych – tak. Tam, gdzie o pomoc babć trudniej – zapewne. Nadal w większości przypadków ulubiony model rodziny to mama, tata i dzieci. Tyle że raczej z jednym dzieckiem niż kilkorgiem, a egalitaryzm zdobywa pole obowiązków domowych powolutku. Szybko dzieje się to tam, gdzie pojawia się zmywarka do naczyń i mężczyźni wchodzą w obowiązki domowe „kanałem technologicznym”. Najczęściej wykonywana przez mężczyzn czynność domowa to wynoszenie śmieci – robi to ponad 30 proc. z nich, a i to tylko dlatego, że jest to rodzaj wychodzenia w tradycyjną męską przestrzeń – przestrzeń publiczną (ponaigrawajmy się nieco…). Ale życie w parze, życie w rodzinie faktycznie staje się przestrzenią bardziej egalitarną, angażującą i kobiety, i mężczyzn. Wystarczy powiedzieć, że przeciętny czas trwania prac domowych wykonywanych przez polskich mężczyzn wzrósł z 1 godziny i 24 minut tygodniowo w 1984 r. do 2 godzin i 23 minut w roku 2013. Natomiast czas spędzany na pracach domowych wśród kobiet spadł z 6 godzin i 6 minut tygodniowo do 4 godzin 24 minut obecnie. Powiedziałbym zatem, że na słowo „patriarchat” wcale nie przechodzą nas dreszcze. W wielu miejscach Polski już o nim po prostu zapomnieliśmy.

Role współczesnych matki i ojca też uległy mocnej zmianie na przestrzeni 50 lat – nie ma już tak dużej przepaści. Jakie różnice możemy teraz między nimi wskazać?

Niewielkie. To nadal mężczyźni – z powodów strukturalnych i ekonomicznych, bo więcej zarabiają – są odpowiedzialni za przynoszenie do domu „chleba” w większym stopniu od kobiet. Nie zostali z tej rodzicielskiej roli zwolnieni. Do tego mężczyźni w obecnym, postpatriarchalnym modelu pełnią funkcję pełnoetatowych opiekunów dzieci, i to z kilku powodów. Po pierwsze – jest dzisiaj mniej dzieci i łatwiej zajmować się jednym niż kilkorgiem. Po drugie, kobiety w Polsce pracują na potęgę. Na tle Unii Europejskiej jesteśmy wyjątkowi. Pracuje u nas zawodowo niemal 70 proc. kobiet do 49. roku życia. Zatem wśród wykształconych par z klasy średniej niemal wszystkie to pracująca żona i pracujący mąż. Ponadto patriarchat załamuje się za sprawą tego, że coraz więcej kobiet nie chce się zabezpieczać za pomocą formalnego małżeństwa. Od kilku już lat ponad 20 proc. dzieci w Polsce przychodzi na świat w parach nieformalnych. Te matki z pewnością muszą na swoich partnerów bardzo liczyć i bardzo im ufać.

Wracając do pytania, rola ojców różni się oczywiście od roli matek. Ojcowie w większej części zajmują się „rozrywaniem” dzieci. Bawią się z nimi, skupiając na nich swoją uwagę. Matki współprzebywają z dziećmi, wykonując przy nich najrozmaitsze czynności. Ojcowie tego na ogół nie robią, poświęcając się w pełni zabawie. Co ciekawe, bardzo silnie dzisiejsi ojcowie zaczynają doświadczać bolączek wcześniej charakterystycznych dla pracujących matek. Ojciec ma dziś w pełni być partnerem w wychowaniu i w opiece. Ma być zatem jednocześnie mężczyzną „po staremu” i w związku z tą starą rolą ma agresywnie zarabiać, ale z drugiej strony ma być łagodnym usypiaczem niemowląt opanowanych kolką. Dla wielu mężczyzn jest to zadanie trudne. Kłopoty z łączeniem obowiązków w domu i pracy mają dziś zatem i kobiety, i mężczyźni.

Od pierwszego numeru „Fathers” powtarzamy, że nie znamy recepty na idealne ojcostwo, ale nie ukrywamy, że przyglądamy się rozmaitym modelom. Kto jest wzorcem dla współczesnych ojców? Istnieje taki superbohater?

Nie istnieje. Któż miałby to bowiem być? Ojciec dzisiejszego trzydziestolatka? Zapewne jedyną jego rolą było zaprowadzenie pociechy na lody po odebraniu przez tę pociechę na koniec roku świadectwa z paskiem. Ojcowie dzisiejszych, świeżo upieczonych ojców rzadko kiedy ojcowali na cały etat, a nawet na pół. Nie wiedzieli, jak cokolwiek dziecku ugotować, czynności opiekuńcze – przewijanie, trzymanie na rękach, uspokajanie, przyzwyczajanie do nocnika – wszystko to było poza ich zasięgiem i pojmowaniem. Kobiety wyręczały ich we wszystkim. Wystarczy przyjrzeć się średniemu czasowi, jaki ojcowie poświęcali wtedy swoim dzieciom. Jeszcze kilkanaście lat temu były to dwie, maksymalnie cztery godziny tygodniowo. Dzisiaj w wypadku tzw. nowych ojców są to dwie godziny dziennie! Dzisiejsi ojcowie sami starają się być dla siebie wzorcami, tak jak w gąszczu wszelakich porad są sobie sterami, żeglarzami i okrętami. Typ idealny nowego ojca musi się dopiero narodzić, ukształtować.

To skupmy się na tym nowym ojcu. Pracując nad naszym magazynem, tylko upewniamy się, jak mocno zmieniło się podejście współczesnego ojca do rodzicielstwa. Czym różni się nasze pokolenie ojców od poprzedniego?

Po pierwsze, w Polsce, tak jak w całym świecie zachodnim, coraz mniejsza pula mężczyzn w ogóle doświadcza bycia ojcem, do tego dzieje się to w coraz późniejszym wieku. Tylko te dwie okoliczności powodują, że dzisiejsi ojcowie skuteczniej i sprawniej zajmują się dziećmi. Są spokojniejsi, lepiej mentalnie przygotowani. Ojcowie trzydziestoletni są lepsi i zdecydowanie bardziej zaangażowani w wychowanie od ojców dwudziestoletnich. Świat dzisiejszych sześćdziesięciolatków to świat, w którym niemal każdy zostawał ojcem i zostawał nim wcześnie. W konsekwencji ojcowie nie ojcowali naprawdę, tylko ojcowali z oddali. Dzisiejsi ojcowie tego chcą i lepiej się do tego nadają. Niestety, trzeba też powiedzieć, że coraz mniej mężczyzn żyje dzisiaj ze swoimi dziećmi pod jednym dachem. Ci jednak, którzy zostają ojcami, coraz częściej są nimi pełną gębą. Nie tak jak ich ojcowie – zazwyczaj niedzielni. Dzisiejsi dziadkowie wpadali w panikę, kiedy z jakichś powodów musieli pozostać z dziećmi sami w domu. Dzisiejsi ojcowie w żadną panikę nie wpadają, a bywa, że są skuteczniejsi od matek.

Poznajemy różnych ojców i uważnie notujemy ich poziom zaangażowania w wychowanie młodych, ale ci bohaterowie to tylko maleńka część całości. Jak wielu ojców i w jakim zakresie angażuje się w opiekę na dzieckiem?

Faktycznie, znamy jedynie jakościowe doniesienia o nowym ojcostwie. Możemy liczbę nowych ojców jedynie szacować. To, co wiemy na pewno, to to, że liczba zaangażowanych ojców rośnie wraz z wielkością miasta i stopniem wykształcenia mężczyzn. Wiemy też doskonale, że angażują się w opiekę od najwcześniejszych momentów życia dziecka. Pieluchy im niestraszne. Czytają też powszechnie swoim dzieciom, a to już niekoniecznie zabawa, tylko wkład w ich rozwój. Podejmują wraz z matkami wiele podstawowych decyzji konsumpcyjnych dotyczących małego dziecka, na przykład wybierają wózki. Co ciekawe, badacze donoszą, że to właśnie nowi ojcowie odpowiedzialni są w domach za momenty krytyczne na drodze życiowej dziecka – przeniesienie na stałe do własnego łóżeczka, odstawienie pieluszki, przeniesienie na nocnik. Spora część matek nie ma do tego rodzaju czynności odpowiedniej siły. Ale to nadal one najczęściej zajmują się małymi dziećmi. Główny powód tego stanu rzeczy jest trywialny – mężczyźni zarabiają więcej i kiedy ważą się losy urlopu rodzicielskiego, to na ten urlop idą zarabiające mniej kobiety.

Część mężczyzn spotyka się też z nieufnością swoich partnerek. Szacuje się, że około 20 proc. matek – nazywanych bramkarkami – nie dopuszcza mężów do przewijania, karmienia i noszenia, a co ciekawe, sporo jest wśród nich kobiet wykształconych. To sceptyczne podejście może wynikać z pewnych poglądów, które wyniosły ze swoich domów, a dodatkowo są w tych przekonaniach utwierdzane przez swoje matki. Na szczęście obserwujemy zmiany pokoleniowe, a współcześni ojcowie coraz częściej utwierdzają, i swoje partnerki, i ich matki, że doskonale poradzą sobie opieką nad dziećmi.

Nie macie z nami łatwo! A co z prawami ojców? Przecież zmiany obyczajowe to też przemiany prawne. Mężczyźni mają możliwość korzystania z opcji, które daje im państwo – z urlopu ojcowskiego albo rodzicielskiego. Korzystają z nich?

I tak, i nie. Z pewnością błyskawicznie rośnie liczba ojców korzystających z przysługującego im prawa do dwutygodniowego urlopu ojcowskiego. W 2011 r. było to jedynie 22 tys. mężczyzn, ale w roku 2015 już 167 tys. Równocześnie – z powodów ekonomicznych i kulturowych – z przysługującej ojcom części urlopu rodzicielskiego (to urlop sześciomiesięczny) w 2014 r. skorzystało zaledwie 5 tys. mężczyzn (i 311 tys. kobiet). Dłuższe pobyty w domu z dzieckiem rodzinom polskim po prostu się nie opłacają.

Za to ojcowie zaczynają coraz głośniej mówić o swoich emocjach i dzielić się radością ze spędzania czasu z dziećmi, a najlepszą platformą do tego jest internet. Blogi ojcowskie są inspiracją dla innych ojców?

Mogą nimi być z bardzo prostego powodu. Blogi prowadzone przez mężczyzn są najczęściej instruktażowe. Nie tyle się na nich panowie dzielą swoimi emocjami, co radami, jak sobie poradzić z tym czy owym, z sytuacjami kłopotliwymi. Spójrzmy dla przykładu na blogi o modzie prowadzone przez panów – są wypełnione instruktażami, jak wyglądać najlepiej, co z czym poskładać, żeby nie wyglądać jak łachudra. Podobnie z blogami o ojcostwie. Mężczyźni dzielą się na nich radami, jak poradzić sobie z dzieckiem autystycznym albo jak wprowadzać w życie syna w czasach kryzysu męskości.

 

Materiał powstał we współpracy z marką PampersUNICEF. Wywiad znajdziecie w piątym wydaniu „Fathers”.

 

 

Udostępnij