Teatr zbrodni

„Nie oświadczam się” jest ucztą dla wielbicieli kryminału i reportażu. To jedna z najważniejszych książek reporterskich powstałych w Polsce.

Publikacja Wiesława Łuki jest wspaniałą wizytówką nowego wydawnictwa Dowody na Istnienie będącego częścią Fundacji Instytutu Reportażu. Ambicje oficyny sięgają wysoko. Jak zapowiadają inicjatorzy przedsięwzięcia – Wojciech Tochman i Mariusz Szczygieł – w seriach wydawniczych znajdzie się miejsce zarówno dla uznanych autorów, jak i początkujących pisarzy. Wszystko, co najlepsze z szeroko pojmowanego gatunku literatury non-fiction.

Wznowiona, wydana w nowoczesnej formie „Nie oświadczam się”, po raz pierwszy ukazała się w 1981 r. i jest zgodnie uznawana za jedną z najlepszych polskich książek reportażowych. We wstępie Wojciech Tochman nazywa ją reportażem totalnym i podkreśla jej wielowymiarowość: „Nie oświadczam się” to kryminał, reportaż sądowy, traktat moralny i studium psychologiczne. Jednak biorąc pod uwagę konstrukcję książki, nazwałbym ją przede wszystkim reportażem sądowym dotyczącym jednej z najgłośniejszych zbrodni polskiej kryminalistyki, tzw. sprawy połanieckiej. Wiesław Łuka na łamach gazety „Prawo i Życie” przez blisko dwa lata relacjonował przebieg najdłuższego wówczas procesu karnego. W trakcie śledztwa przesłuchano 232 świadków, jednego aż 14 razy. Za składanie fałszywych zeznań aresztowano 18 z nich. Wyjątkowość procesu odpowiadała wyjątkowości zbrodni. W wigilijną noc 1976 r. we wsi Zrębin zamordowano ciężarną kobietę, jej męża oraz nastoletniego brata. Najbardziej szokujące okazały się teatralność zbrodni i panująca wśród świadków zmowa milczenia.

Potrójne morderstwo miało swojego inicjatora i reżysera – Wojdę, który w święta Bożego Narodzenia zorganizował krwawy spektakl. Najpierw wywołano przyszłe ofiary z kościoła, potem rozjeżdżano je samochodami. Dobijano kluczem do kół. Przyglądała się temu, z okien autobusu, ponad 30-osobowa publiczność. Zaraz potem świadkowie całowali krucyfiks, ślubowali, że nikt nie piśnie ani słowem. Wojda w tym czasie napychał im kieszenie. Gdy został aresztowany i oskarżony, jego rodzina wygrażała ludziom we wsi – chłopy wrócą, zrobią z Wami porządek! Wieś zamilkła na długie miesiące.

To milczenie próbowali złamać śledczy, próbował Wiesław Łuka. W „Nie oświadczam się” widzimy próby dotarcia do prawdy i odkrycia motywacji bohaterów. Oparta na licznych rozmowach książka jest lekturą wciągającą, ale i trudną. Narracja rozwija się powoli, tak jak powoli rozwijało się śledztwo. Przywoływane przeze Łukę zeznania kolejnych świadków często wzajemnie się wykluczają, ich wypowiedzi opierają się na pokrętnej logice. W ich relacjach panuje chaos, widać strach i zakłamanie. Absurdalność wypowiedzi staje się ponura, ponieważ pełno w nich odwołań do katolicyzmu i Bożej sprawiedliwości. Udokumentowanie swobodnej wiejskiej mowy stanowi kolejną wartość tej książki.

Wielowymiarowość reportażu Wiesława Łuki sprawia, że jest to książka odporna na upływ czasu. Czytana dziś, jest nie tylko zapisem tragicznej historii, ale uniwersalnym, przerażającym studium zła. Ostatnim tekstem zamieszczonym w książce jest komentarz autora dodany po 35 latach. Reportażysta wraca do Zrębina, być może z nadzieją, że dokonało się tam jakieś katharsis. Nikt nie chce jednak rozmawiać. Wiesław Łuka słyszy, że to on jest szatanem. Trudno o bardziej ponure postscriptum.

„Nie oświadczam się”
Wiesław Łuka

Wydawnictwo Dowody na Istnienie

Udostępnij