W Imię Ojca

Punktem wyjścia był projekt uczelniany. Temat „Continues of Present Perfect” realizowany w 2012 r. rozumiałem jako łączenie przeszłości z teraźniejszością, w sposób zapętlony. Nagle okazało się, że najłatwiej mi mówić o przemijaniu, zestawiając zdjęcia przedstawiające ojca z moimi.

Najpierw, po to by szukać podobieństw, a potem by analizować różnice między podobieństwami na przestrzeni czasu. Na początku chodziło głównie o to, jak ciało zmienia się z wiekiem, czyli szukanie śladów czasu na ciele. Później okazało się, że można próbować pokazać podobieństwa i różnice charakteru właśnie przez ciało – przez skórę, mięśnie, linie papilarne czy zmarszczki mimiczne. Zacząłem zastanawiać się, na ile charakter przekazywany jest w genach; na ile zdjęcie ojca jest lustrem, gdzie można zobaczyć siebie za 20 czy 30 lat, nie tylko fizycznie, ale też mentalnie. Poprzez prace zadawałem pytanie, czy jako syn podążam tą samą drogą i czy możliwe jest pójść zupełnie w inną stronę. To było trochę jak przyglądanie się sobie przez przyglądanie się ojcu. Tak powstała praca „W Imię Ojca”, której tytuł nawiązuje do religii, co z kolei ma uzasadnienie w psychologii. Według niektórych teorii, np. Lacana, sposób postrzegania Boga Ojca zależy od postrzegania własnego ojca. Dla mnie w pewnym sensie to również prace o Bogu.

Po tym projekcie okazało się, że temat relacji ojciec-syn nie jest wyczerpany, że jest wiele niedotkniętych obszarów, które są równie ważne. Od 2012 r. powstawały więc kolejne prace, które w różne sposoby pokazywały relację i dodawały nowe wątki. Ale też pomagały ją pogłębiać, bo były sposobnością do spotkań i wspólnego działania z ojcem, do poznawania się w nowych okolicznościach. To były okazje do rozmów, ale również do polemik, gdy pojawiały się różnice w wizji artystycznej, albo gdy były dwie wizje. Jednak cierpliwość i chęć wspólnego działania ze strony ojca była zawsze, nawet jeśli moje pomysły wykraczały daleko poza standardowe wyobrażenie. Pewnie dlatego udało się zrealizować wiele prac, które stały się ważnym punktem w moim dorobku artystycznym. Nawet teraz czuję, że jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa.

RELACJA OJCIEC-SYN

Nigdy nie graliśmy wspólnie w piłkę, więc pasja do oglądania meczy nie została zaszczepiona, za to ojciec nauczył mnie konsekwencji, odpowiedzialności i pracowitości. Na pewno kręgosłup moralny jest podobny, podobnie silny. Jest moim autorytetem, choć mam świadomość rzeczy, które robię inaczej. I choć czasem odmiennie patrzymy na rzeczywistość, to z tych różnic wychodzi wiele ciekawych wątków. To również chcę pokazywać za pomocą prac: uzupełnianie się (i dopełnianie), ale też docieranie. Z jednej strony wzajemne wspieranie się, a z drugiej ścieranie się podobnych charakterów, a przede wszystkim balansowanie między jednym i drugim. Tak jak w pracy „Dziedzictwo”, gdzie wsparcie fizyczne jest wyrazem wsparcia psychicznego. Częścią tej pracy jest zapis wideo z nietypowej wspólnej podróży, która jednocześnie jest symbolicznym połączeniem przeciwieństw (opozycji i zgodności). Pokazana drezyna jest w dużej mierze odzwierciedleniem naszej relacji: nie można pojechać samemu, trzeba się zgrać, by ruszyć i nabrać rozpędu, a wcześniej porozumieć się co do kierunku. To jest pojazd z jednym sterem, które muszą obsługiwać dwie zgrane osoby. To, co na pierwszy rzut oka może wyglądać jak szarpanie drążka i rywalizację, przy bliższym przyjrzeniu okazuje się być gestem pomocy i przejmowania większego ciężaru. Jest też adrenalina, bo przy dobrej grze zespołowej prędkość potrafi być duża. Naturalnie wiąże się z tym kwestia posiadanego zaufana, ponieważ jeden z nas siedzi tyłem do kierunku jazdy. Rzeczywista podróż, która staje się metaforą naszej wspólnej drogi. Tak, to chyba najlepszy opis naszych relacji.

WSPÓŁPRACA

Myślę, że tato – tak jak ja – czuł, że dzieje się coś ważnego i też nie chciał tego przeoczyć. Widział, że próbuję uchwycić coś, co jest kluczowe dla naszej relacji i tak samo istotne dla nas obu. Wydaje mi się, że również chciał być tego częścią. To pewnie także kwestia zaufania i gotowość do zaangażowania się w coś nieznanego. Dla mnie to również kwestia działania, która dla mężczyzn zazwyczaj jest łatwiejsza niż rozmawianie o emocjach. A to była okazja by coś „zrobić”, a nie „mówić”, nawet jeśli finalna praca jest o relacji.

Grzegorz Bibro (1978) – tworzy fotografie, obiekty i prace wideo, które często noszą znamiona performensu. Pracuje na własnym ciele, traktując je jako narzędzie i główny temat prac. Drugim obszarem zainteresowań jest wiara, a także relacja religii i ciała. Absolwent Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu na Wydziale Komunikacji Multimedialnej w 2013 r. (licencjat) i 2015 r. (magister). Jest późnym debiutantem – pracę artystyczną rozpoczął po 30. roku życia. Tworzy i prezentuje w Polsce oraz Niemczech.

www.grzegorzbibro.pl

Udostępnij