Uważajcie z dzieciakami

Norwegia na szybko kojarzy się z socjalnym dobrem. A co jeśli państwo jest nadopiekuńcze? Maciej Czarnecki pyta o to polskich rodziców.

Słowo Barnevernet  jest dość trudne do wymówienia, ale lepiej potrenować na samym początku lektury, bo nazwa tej instytucji publicznej pojawia się tu wielokrotnie. Oficjalnie Barnevernet ma pomagać w zapewnieniu dzieciom i młodzieży bezpiecznego dzieciństwa i rozwoju. Brzmi doskonale, w końcu wszyscy chcemy, aby nasze dzieciaki miały gwarantowany dobrobyt w ramach opieki państwa, ale w rzeczywistości bywa różnie. W prasie pojawiały się historie zrozpaczonych polskich rodziców, którzy walczą z norweską instytucją o powrót dzieci. W ramach interwencji tego urzędu Polakom odbierano niepełnoletnich synów i córki, u których znaleziono ślady znęcania się. Niekiedy tragicznej rozłące towarzyszyło równie tragiczne nieporozumienia, jak w przypadku małej Natalki, której historię opisuje Czarnecki. Finalnie dziewczynka i jej brat wrócili do rodziców, ale trauma pozostała. Tuż po smutnym incydencie polska rodzina spakowała dobytek i wróciła do Polski.

Z czego wynikają krzywdzące dla polskich rodziców decyzje Barnevernetu? Z rozbieżności w zakresie wychowania dzieci. Wystarczy podniesiony głos albo enigmatyczne zadrapanie na ciele dzieciaka – w każdym momencie urzędnik może zapukać do drzwi i na podstawie wyssanych z palca zarzutów odebrać dziecko. Brzmi koszmarnie? Bo tak bywa, ale opieka państwa norweskiego to dwie strony medalu. W reportażu „Dzieci Norwegii” pojawiają się też pozytywne opinie odnośnie funkcjonowania Barnevernetu. Jak na wnikliwego obserwatora przystało, Czarnecki zamiast czerni i bieli ukazuje całą gamę szarości i oddaje głos norweskim pracownikom społecznym, rodzicom zastępczym i ekspertom.

Starania reportera trafnie opisuje Maciej Zaremba Bielawski – szwedzki dziennikarz polskiego pochodzenia: Zderzenie polskiej mentalności z nordyckim państwem opiekuńczym to temat pełen pokus: tyle w nim emocji, frustracji i mitów. Aż się prosi o reportaż gniewny. Lecz Maciej Czarnecki wolałby zrozumieć, zanim się oburzy. Opisuje więc historie i uczucia swoich bohaterów, a sam sprawdza mity, te polskie – i te norweskie. Aż w końcu rozumiemy, dlaczego na proste pytanie: „co ma robić biedny człowiek, żeby mu nie zabrali dzieci?”, nie ma w Norwegii dobrej odpowiedzi. 

„Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym”
Maciej Czarnecki
Wydawnictwo Czarne

 

 

Udostępnij