Kto uczy kogo?

– Tato, ja będę piratem! A ty możesz być kowbojem!
– Ale ja już kimś jestem. A wiesz, jak tata zarabia pieniążki?
– Pracuje! Komputer!
– No też… ale przede wszystkim robię zdjęcia. Czyli kim jestem?
– Aparatem!

Tak, pewnego lipcowego dnia, wyglądała moja rozmowa z 3-letnim synem Kajetanem. Dzieckiem wspaniale uśmiechniętym, ale i potrafiącym nieźle dać w kość. Dzieckiem cudownie nieświadomym fotografii, dla którego wciskanie przycisku w zabawkowym aparacie jest czystą frajdą. Egzotyczne kadry przeskakują w wizjerze aparatu – małpa, papuga, tygrys, hipopotam… Tu nie liczy się używany obiektyw (bo go nie ma), ani ilość megapikseli. Nie jest ważny format pliku, nie musisz zgrywać zdjęć ani formatować karty. Dziecko po prostu naciska spust migawki i przenosi się do kolorowego i niezwykłego świata.

Pewnego dnia odkryliśmy, że zabawka zapadła się pod ziemię. Przeszukaliśmy całe mieszkanie i nic. Na twarzy Kajetana malował się smutek. Co robi dzielny ojciec? Kupuje kolejny zabawkowy aparat, tym razem robiący prawdziwe zdjęcia. Wymagane: baterie i karta pamięci. Jakością nie dorównuje nawet najstarszym komórkom. Ale przecież nie o jakość tu chodzi. Przez następne tygodnie Kajtek chodzi i fotografuje wszystko dookoła.

Przepraszam, z początku wydawało mi się, że wszystko. Po czasie jednak zauważyłem, że fotografuje rzeczy dla niego ważne, z którymi jest związany: swój wóz strażacki, puzzle, żółwia-skarbonkę, rodziców, rysunki na lodówce. Gdy fotografował nasze zdjęcie ślubne wiszące na ścianie, grzecznie poprosił mamę o uśmiech. Zrobionymi zdjęciami się nie przejmuje. Stanowczym głosem oznajmia: Tata! Karta jest pełna! I czeka na jej wyczyszczenie. O zdjęciach zapomina, nie docieka, nie archiwizuje. Największa radość kryje się w procesie twórczym.

Myślę sobie, że z tej beztroski mogę wyciągnąć wnioski dla siebie. Goniąc ciągle z jednego zlecenia na drugie, dając z siebie wszystko, by klient był zadowolony – czasem powinienem zwolnić. Sfotografować coś bez większego celu. Tak dla zabawy. By zobaczyć, czy wciąż sprawia mi to frajdę. Bo inaczej, czym różniłbym się od robotnika w fabryce?

Myślałem, że w przyszłości syn będzie uczył się o fotografii ode mnie. Okazuje się, że to on uczy mnie już teraz.

 

Tymon Markowski – pochodzi z Krakowa, od dziecka związany z Bydgoszczą. Z wykształcenia socjolog. Fotograf samouk. Przez trzy lata współpracował z Expressem Bydgoskim, obecnie czwarty rok fotografuje dla Gazety Wyborczej. Trzy razy nominowany do Grand Press Photo, zajął 1 miejsce za fotoreportaż w BZ WBK Press Foto 2013, laureat 3. Leica Street Photo oraz zdobywca wyróżnień w międzynarodowych konkursach fotograficznych. W 2014 roku wydał swoją pierwszą książkę fotograficzną „Fragmenty Śródmieścia”. Poza reportażem fascynuje go fotografia przestrzeni miejskiej i fotografia uliczna. Prywatnie ma żonę Irenę i syna Kajetana.

tymonmarkowski.com
tymonmarkowski.blogspot.com

Udostępnij