Taniec z gwiazdami

Karol jest jednym z najpopularniejszych w Polsce propagatorów astronomii. Jego fan page obserwuje ponad 160 tys. osób, relacje live ogląda za każdym razem kilkanaście tysięcy ludzi. I to bez względu na to, czy relacjonuje na żywo lądowanie łazika na Marsie, czy efektowny wschód księżyca na niebie pod Warszawą. O latających nad naszymi głowami satelitach, odległych galaktykach i zjawiskach na rozgwieżdżonym niebie opowiada z zaraźliwym entuzjazmem i – pomimo, umówmy się, dość poważnej naukowej tematyki, jaką porusza – z wyjątkowym poczuciem humoru. Nam tłumaczy, od czego najlepiej zaczynać przygodę z astronomią, dlaczego warto przyznawać się do niewiedzy oraz o tym, czy za stodołą jego dziadków wylądował meteor.

Pamiętasz swoje pierwsze doświadczenie z obserwacją nieba?

No jasne. Miałem jakieś trzy lata, spędzałem wakacje w domu dziadków na wsi. Musiało być późno, bo pamiętam całkiem ciemne niebo, nie wiem, co robiłem o tej porze poza łóżkiem, ale pamiętam, że siedziałem na ganku i patrzyłem przed siebie, na ciemne niebo nad stodołą. Pamiętam doskonale widok jasnej spadającej gwiazdy. Byłem przekonany, że spadła na pole za stodołą. Teraz wiem, że to był meteor, że takie zjawiska zdarzają się na wysokości 60 do nawet 100 kilometrów nad Ziemią, a w linii prostej dzielą nas od nich nawet setki kilometrów. Nie było więc szansy, żeby spadł za stodołą, ale ten widok odcisnął się w mojej głowie. Kiełkowało to we mnie i po latach zbliżyłem się do astronomii i dzisiaj się nią zajmuję. Śmieję się, że to takie moje „origin story”, jak w przypadku różnych superbohaterów.

No dobrze, od czego w takim razie zaczynać obserwację nieba z dziećmi? Konieczne są spadające gwiazdy?

Wydawać by się mogło, że powinniśmy wyczekiwać jakiś wyjątkowych zjawisk, szukać dodatkowych okoliczności, czegoś co mogłoby dziecko zachęcić do spojrzenia w niebo. Ale prawda jest taka – żeby gapić się w niebo, trzeba… gapić się w niebo. To bardzo proste – musimy po prostu wyjść na wieczorny spacer, albo do ogrodu, na podwórko, czy na taras; gdzieś, gdzie można posiedzieć albo położyć się i patrzeć w niebo w skupieniu. Bez gapienia się w smartfon. Po prostu obserwować to, co dzieje się nad naszymi głowami. Tu następuje często pierwsze zaskoczenie. Wystarczy chwila, by zorientować się, że na tym statycznym na pozór niebie dzieją się różne rzeczy. I to już często wystarczy, żeby zacząć zabawę w astronomię. Teraz jest do tego dobry moment – wiosenne noce stają się coraz krótsze, zmrok zapada później – a to sprawia, że wieczorami nad naszymi głowami obserwować można wyraźnie widoczne, poruszające się na niebie sztuczne satelity. Dzieje się tak dlatego, że chociaż u nas na ziemi już panuje noc, na pewnych wysokościach wciąż docierają promienie słoneczne. Wystarczy powiedzieć dzieciom, że poruszająca się nad naszymi głowami „gwiazda” to tak naprawdę statek kosmiczny. Że są takie, które są zamieszkałe – na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, która tez nie raz przelatuje nad Polską i można ją zobaczyć, mieszka na przykład sześciu astronautów. To działa na wyobraźnię. Potem można sobie o tych satelitach poczytać, budować je z klocków, zrobić satelitę w ogrodzie.

Nie wszystkie dzieci w tym samym stopniu otwarte są na przyrodę, świat zewnętrzny.

Nie ma dziecka uniwersalnego. Jedne będą spontanicznie zainteresowane tym, co dzieje się nad ich głowami, inne być może będą potrzebowały zachęty. Są takie dzieciaki, które są bardziej przyzwyczajone do interakcji z ekranem niż otaczającą rzeczywistością. Ale i na nie można znaleźć sposób, bo oglądanie nieba można zacząć od oglądania go na tablecie, czy smarftonie. Istnieje wiele programów, które pokazują wygląd nocnego nieba. To może być punkt wyjścia. Wieczorny spacer i oglądanie gwiazd można potraktować, jako misję, wyzwanie, by np. odnaleźć na niebie konstelacje, które widzieliśmy na ekranie. Przekonać się, czy to, co zobaczyliśmy na tablecie, znajdziemy rzeczywiście nad swoimi głowami.

Droga Mleczna nad Tatrami

Jakie aplikacje tego typu możesz polecić?

Najpopularniejsze jest Stellarium – to aplikacja darmowa, idealna na początek. Potem można rozglądać się za bardziej zaawansowanymi programami. Ja bardzo lubię Sky Guide (na ios), czy Sky Safari. W przypadku tej ostatniej w zależności od tego, jaką wersję kupimy (różnica w cenie waha się między od 19 do 250 złotych) oferuje szereg różnych funkcjonalności. Dla początkujących najważniejsze są jednak dwie rzeczy – to, że aplikacja pokazuje układu gwiazd nad naszymi głowami konkretnej nocy i druga rzecz – że dzięki zamontowaniu w urządzeniu GPS-u, żyroskopu i kamery potrafi nanieść wizualizacje gwiazdozbiorów na niebo, które mamy przed oczami, dzięki czemu dużo łatwiej nam zorientować się, na co patrzymy. Mając je w telefonie, mamy gwiezdnego przewodnika w kieszeni.

Czy twoja córka interesuje się astronomią, obserwuje z tobą gwiazdy?

Nie, już nie. Chyba trochę ją to znudziło. Czasami wywraca oczami, gdy zachęcam ją do obejrzenia ze mną kolejnego przelotu jakiegoś satelity. Ale z drugiej strony patrzyła ze mną w niebo i wie już o nim dużo więcej niż niejedno dziecko. Obecnie znacznie bardziej kręci ją inny aspekt mojej pracy – podróże. Nie może się doczekać, kiedy znowu wyruszy ze mną na Islandię czy do Skandynawii. Ma tam swoje ulubione miejsca i widoki, za którymi tęskni tak samo mocno jak i ja. Mam nadzieję, że wkrótce ponownie gdzieś razem wyruszymy.

Jak rozmawiać z dziećmi o kosmosie. To trudne nawet dla nas, dorosłych.

Mam wrażenie, że bycie rodzicem i bycie popularyzatorem nauki to, na pewnym poziomie, podobne dziedziny. Musimy ludziom nie mającym pojęcia na dany temat, przybliżyć go w sposób zrozumiały i atrakcyjny. Ja sam mam taką zasadę, że nie boję się powiedzieć, że czegoś nie wiem. Największą głupotą jest udawać eksperta w danej dziedzinie. Kreujemy wtedy fałszywy wizerunek wszystkowiedzącego rodzica, nie pozostawiając przestrzeni na to, że można czegoś nie wiedzieć, zapytać. Jeśli czegoś nie wiem – zawsze o tym mówię bez ściemniania. Wtedy dobrze jest razem się zastanowić, pogłówkować, wspólnie poszukać informacji. To jest w ogóle element szerszego problemu. Jesteśmy wychowywani w modelu eksperckim – w szkole nauczyciel wszystko wie, ojciec wszystko wie. Jesteśmy przyzwyczajeni, że jak ktoś się na jakiś temat wypowiada, to na pewno ma rację. Tak zrodził się problem fake newsów i manipulowania opinią publiczną. A my możemy to zmieniać. Pokazywać dzieciom, że nie każdy, kto jest starszy i wydaje się mądrzejszy, wie wszystko. I co ważne, że każdą wiedzę można zweryfikować. Poszukiwanie odpowiedzi na różne pytania jest szansą na zmianę świata wokół nas.

Co obserwować na wiosennym niebie

1. Wąski sierp księżyca. Teraz, zaraz, między 13 a 15 kwietnia nisko nad zachodnim horyzontem, tuż po zachodzie słońca będziemy mieli najlepsze warunki do obserwacji cieniutkiego sierpa księżyca. To właśnie w tych dniach najlepiej w całym roku można zobaczyć naprawdę cienki sierp księżyca, który przypomina obcięty paznokieć.

2. Obserwacja sztucznych satelitów. Wystarczy poświęcić kilkanaście uczciwych minut na wpatrywanie się w niebo, a zobaczymy, że wśród statycznych gwiazd coś się porusza. Jakieś punkty zmieniają swoją jasność, wlatują w ciemność i znikają albo się z niej wyłaniają. To sztuczne satelity. Informacje o ich przelotach znajdziemy w aplikacjach albo na stronach takich jak www.heavensabow.com. Z tych źródeł dowiemy się też czegoś więcej o tym, co przelatuje nad naszymi głowami. Można nawet zrobić sobie taką zabawę: sprawdzić, o której, w jakiej części nieba pojawi się satelita. Potem siadamy razem i odliczamy czas jak do startu rakiety. 4, 3, 2, 1 i nagle pstryk – jasny punkt pojawia się na niebie.

3. Droga Mleczna. Tym, na co czekają wiosną wszyscy amatorzy astronomii jest obserwacja Drogi Mlecznej. Wymaga to trochę więcej zaangażowania – np. wstania 2-3 godziny przed wschodem słońca, ale warto. Droga Mleczna w tym okresie prezentuje się wyjątkowo okazale. Pojawia się godzinę przez świtem astronomicznym, koło godziny 3.00, 4.00 rano. Wtedy można zobaczyć na niebie jasną wstęgę pełną gwiazd. To galaktyka, w której mieszkamy. Gdyśmy porównali ją do wielkiego miasta, to można powiedzieć, że mieszkamy mniej więcej w połowie drogi z przedmieść do śródmieścia i patrząc na Drogę Mleczną spoglądamy w stronę centrum miasta. Nisko nad horyzontem zobaczymy jasne obszary pełne gwiazd – centrum naszej galaktyki. W lecie jest ona trochę gorzej widoczna, ale za to można ja zobaczyć po zachodzie słońca.

4. Obłoki srebrzyste. Pod koniec wiosny – na przełomie maja i czerwca skończą się tzw. noce astronomiczne i zaczną się w Polsce białe noce. To z kolei będzie okazja, żeby wypatrywać na niebie zjawiska zwanego obłokami srebrzystymi. Są to nietypowe chmury tworzące się na granicy kosmosu, na wysokości 100 kilometrów, które w środku nocy potrafią odbijać niczym wielkie zwierciadło światło słoneczne z drugiej strony planety. To też bywa widowiskowe.

Karol Wójcicki

Wielbiciel astronomii, dziennikarz naukowy. Współpracuje z Gazetą Wyborczą. Prowadził programy popularnonaukowe na antenie Discovery Science i TVN Turbo. Nauczyciel astronomii w szkole podstawowej Eureka. W latach 2008-2016 związany z Centrum Nauki Kopernik. Prowadzi bloga Z głową w gwiazdach www.zglowawgwiazdach.pl oraz facebookowy profil o tej samej nazwie, który śledzi ponad 160 tys. osób.

Udostępnij