31 sierpnia, 2015 Mariusz Zielonka
Strach do podziału, miłość się mnoży
Mówisz, śpiewasz do brzucha, wyobrażasz sobie jak to będzie. Czekasz. Myślisz, czy dasz sobie radę. Czy będziesz dobrym ojcem? Jak to w ogóle zrobić? Nigdzie przecież tego nie uczą. Jak będzie wyglądało moje, nasze wspólne życie, kiedy syn lub córka się urodzi? Czy rzeczywiście wszystko się zmieni?
15 miesięcy temu zostałem tatą. Okazało się, że wszystko, o co się martwiłem, jest kompletnie nieistotne. Liczy się tylko ten mały nowy człowiek. Po narodzinach Marianny odkryłem w sobie nowe uczucia i takie pokłady emocji, o których istnieniu wcześniej nie miałem pojęcia. Uczucie miłości, którego do tej pory nie znałem. Bez warunków, bez oczekiwań, czyste, idealne. Miłości, za którą nie zawaham się oddać życia. Coś niewyobrażalnie silnego.
Nie wyobrażam sobie życia bez obecności tej małej osoby. Z każdym dniem Marianna dorzuca mi dodatkową porcję cudownych doznań w postaci bezinteresownego przytulenia, uśmiechu, nowej umiejętności. Czasem martwię się tylko, że czas tak szybko mija. Jeszcze przed chwilą była bezbronnym noworodkiem, a teraz widzę, jak sama wspina się na stół, zakłada buty albo nasypuje karmę do miski naszego psa. Ta jej samodzielność napawa mnie dumą, ale i smutkiem, bo moja Mania już nie będzie tylko moja – będzie również dla świata.
I nagle pada na mnie blady strach. Jak to będzie, gdy zdecydujemy się na drugie dziecko? Jak podzielić tę miłość między dwoje? Czy dam radę tak rozłożyć swoje szczęście z powodu pojawienia się nowego domownika, żeby Mania nie poczuła się odepchnięta? Przecież nie wyobrażam sobie, że mógłbym się pozbyć tej codziennej dawki szczęścia, czy zrobić cokolwiek, co spowoduje, że Mania będzie smutna. Boję się, że odstawię pierwsze dziecko na boczny tor, a przez to ono odstawi mnie. Przestanie okazywać mi tyle radości i dawać tyle szczęścia. Obawiam się, że może zabraknąć codziennego, radosnego okrzyku „taaata!”, gdy wracam z pracy do domu.
Gdy stanęliśmy przed decyzją o drugim dziecku, ten temat często pojawiał się w mojej głowie. Kocham Manię ponad wszystko i nie chcę ani kochać jej mniej, ani sprawiać, by ona czuła się mniej kochana. Kilka rozmów z innymi ojcami uświadomiło mi, że nie tylko ja się tego boję. Dodało mi to trochę otuchy – to, co przeżywam jest całkiem normalne. Doszliśmy do wniosku, że nie ma złotego środka, jak sobie poradzić z takim strachem, bo w przypadku każdego ojca ten strach ma inne podłoże. Wiem za to jedno, jeśli w swoim związku masz rzeczywiście partnerską relację, wszystko staje się prostsze. Strach podzielony na dwoje nie jest już taki straszny.
Teraz, kiedy już wiem, że za chwilę będę tatą po raz drugi, uświadomiłem sobie jedną rzecz. Moja miłość wcale nie będzie się dzielić. Ona będzie się mnożyć. Oczywiście nie za darmo. Więcej będę dawać, ale i więcej miłości otrzymam. Dlatego też tak bardzo lubimy podróżować z Marianną, bo wtedy jesteśmy ze sobą 24/7. Dajemy z siebie sto procent – tworzymy rodzinę. I to jest w tym wszystkim najlepsze.