Poszukiwany żywy lub nagrany

William Onyeabor urodził się w Nigerii w 1945 albo 1946 roku. Ponoć jest prawnikiem z dyplomem brytyjskiego uniwersytetu. Mówią też jednak, że jest przedsiębiorcą z kontaktami w Szwecji i młynem w Enugu, w którym to mieście piastuje wysokie stanowisko rządowe, a ulice noszą jego nazwisko.

Podobno studiował również reżyserię w ZSRR i po powrocie do ojczyzny sam wyprodukował swój pierwszy i najprawdopodobniej jedyny, przez nikogo nie widziany film. By go zrealizować założył firmę Wilfilms Records, która – co do czego, po raz pierwszy w jego biografii nie ma żadnych wątpliwości – na przełomie lat 70. i 80. wydała dziewięć płyt winylowych z nagraniami samego… Williama Onyeabora.

Od początku nowego millenium owe nagrania wydobywa z zapomnienia oficyna Luaka Bop – niewielki acz zasłużony label powołany do życia przez Davida Byrne’a, by prezentować światu wszelką gatunkową egzotykę, w której lubuje się były wokalista Talking Heads. Z każdym kolejnym utworem trafiającym na którąś ze składanek z afrykańskim psychodelicznym rockiem czy funkiem, rosło zainteresowanie tym, kim jest człowiek, który w równym, perkusyjnym rytmie i syntezatorowych melodiach poszukiwał remedium na bolączki tego świata. W momencie premiery jego pierwszej monograficznej kompilacji nazwanej po prostu „Who is William Onyeabor?” wiadomo już było, że porzucił muzykę w chwili swojego nawrócenia na chrześcijaństwo. Kiedy do sklepów trafił pięknie wydany box z 9 płytami, a po świecie koncertował Atomic Bomb! Band, w skład którego wchodzą m.in. Byrne i Money Mark, album Williama Onyeabora po raz pierwszy pojawił się w radio.

Pełen pokory i humoru starszy pan w wywiadzie dla BBC wspomniał między innymi o tym, że nigdy nie miał okazji grać swojej muzyki na żywo przed publicznością. Zaskakujące jest to o tyle, że każdy z ośmiu krążków (z czego jeden otrzymujemy w dwóch wersjach, co w sumie daje 9 płyt) wchodzących w skład pakietu tętni energią, której próżno szukać w większości koncertowych wydawnictw. W ogromnym stopniu jest to zasługa syntezatorowych partii, które William Onyeabor z lubością łączył z grą sekcji rytmicznej. Często bardzo proste, niekiedy ocierające się wręcz o tandetę melodie, które wygrywał na – z albumu na album coraz bardziej go fascynujących – klawiszach pełne są słońca, miłości i radości, a śpiewane przy wsparciu żeńskich chórków, nieskomplikowane, szczere teksty powodują trudny do opanowania uśmiech na twarzy.

Ponoć to funk. Mówią też jednak, że jest to folk. Podobno można znaleźć w tym również elementy soulu, afrobeatu, progresywnego rocka, disco czy synth-popu. Co do jednego nie ma żadnych wątpliwości – William Onyeabor w wielu pomysłach wyprzedzał swój czas, a te 8 (9) płyt stanowi dystynkcje jego własnego, indywidualnego brzmienia i stylu. Kimkolwiek tak naprawdę jest ich autor.

William Onyeabor Box Set
Luaka Bop

Udostępnij