24 lipca, 2015 Dariusz Szymanowski
Po pierwsze: wytrwałość
Sednem, źródłem, sercem ludzkich marzeń – nazwijmy to jak chcemy – jest zawsze wytrwałość, cecha która pomaga spojrzeć prosto w słońce, niezwruszenie i trwale zmieniać otaczający świat mimo przeciwnościom losu; tylko wytrwały człowiek jest w stanie przezwyciężyć własne ograniczenia. I tu rodzi się geniusz.
W styczniu 1915 r., podczas I Wojny Światowej, Niemcy zastosowali broń chemiczną przeciwko Rosjanom. W lutym w San Francisco rozpoczęła się Wystawa Światowa, a od marca aż po koniec października Palestynę nawiedziła plaga szarańczy. W 1915 r. Albert Einstein sformułował swoją „Ogólną teorię względności”. Świat, jak chyba nigdy przedtem, był pełen sprzeczności. 14 lutego 1915 r. słońce wzeszło równo o 7:16. Na dalekim południu, po 6 tygodniach żeglugi Ernest Henry Shackleton znalazł się 160 km od lądu Antarktydy, gdzie zatrzymało go zwalisko kry lodowej.
Lód skuł wodę i uwięził statek i załogę, która rozpoczęła walkę o przetrwanie. Ostatecznie kapitan zarządził ewakuacje i wszyscy opuścili pokład. W środę 27 października 1915 r. statek Endurance został zmiażdżony i zatonął pod lodem. Nieco ponad rok wcześniej Shackleton wyruszył z Plymouth, przez Buenos Aires, Grytviken do wysp Sandwich Południowy, by przemierzyć rozległy południowy kontynent.
Historię tej ekscytującej wyprawy, opisywanej już po wielekroć przez dziesiątki lat, które upłynęły od jej zakończenia, raz jeszcze postanowił opowiedzieć młody londyński ilustrator William Grill. I dokonał tego w sposób olśniewający. „Wyprawa Shackletona”, w co trudno uwierzyć, to jego debiut książkowy. Do tej pory jego ilustracje prasowe były publikowane między innymi na łamach „New York Times”, „Oh Comely Magazine” czy „Die Weltwoche”. Zwykło się mówić, że uczeń przerósł mistrza, ale w przypadku „Wyprawy Shackletona” to autor przerósł temat, skądinąd pasjonujący i arcyciekawy, co tylko podkreśla mistrzostwo Grilla.
Opowieść Grilla – jak ekspedycja Shackletona – raz przyspiesza, raz zwalnia. Zbudowana z niezliczonych szczegółów: lin, wioseł, narzędzi do trasowania, korb i świdrów, cyklinów, ścisków, nart, wiader, sań, beczek i skrzyń, a także kamer i aparatów, namiotów, koców i śpiworów, powoli pochłania czytelnika, tak jak lody Antarktydy pochłonęły wart 11 600 funtów (obecnie równowartość 6 milionów złotych) Enudrance. Grill stworzył rzecz niesamowitą, rozpisał dziennik pokładowy na swoisty storyboard. Obok szczegółowych plansz przedstawiających członków załogi, w tym również 69 psów biorących udział w wyprawie, narysował – za pomocą (nie)zwykłych kredek – wielkie rozkładówki: morza Weddella, izolacji statku czy zamieci. Wyobraźcie sobie otwarte morze i mały statek pośród niezmierzonej połaci lodowego paku*, oddalony od najbliższej cywilizacji o 500 mil, albo sztorm i jego przeszywający każdą część waszego ciała mroźny wicher; otacza was z każdej strony, pochłania i tracicie wiarę w to, że kiedykolwiek ustanie ta zamieć granatowej, prawie czarnej kreski.
Oczywiście sam William Grill nigdy nie był na Antarktydzie. Musiał więc to wszystko sobie wyobrazić. Bohaterów książki narysował w duchu dzieł L.S. Lowry’ego, stąd kapitan Worsley, meteorolog Hussey, fizyk James, kucharz Green, fotograf Hurley, geolog Wordie, starszy marynarz McCarthy, I oficer Greenstreet, a także psy: Amundsen, Bosman, Caruso, Gburas, Kropek, Paddy, Sadza i Szatan, Szekspir i Śnieżek, Upton i Zmiennik oraz wiele, wiele innych, wyglądają jak postaci z zapałek.
W jednym z wywiadów William Grill pokazuje swoje szkicowniki, niepoliczalną masę zeszytów, kalendarzy, plansz i kart, na których można odnaleźć pierwsze szkice, studia i wreszcie projekty (czarno-białe i kolorowe) całej książki. Jakiej wytrwałości wymagała praca ilustratora „Wyprawy Shackletona”? Kto chce się przekonać niech obejrzy wywiad zamieszczony poniżej:
„Nie przegrywa ten, kto daje przykład wielkiej odwagi, niezłomnych postanowień, niemalejącej wytrwałości”. Tymi słowami, autorstwa Roalda Amundsena, William Grill rozpoczyna swoją opowieść o wielkim marzeniu o podróży na kraniec świata. Jego książka musiała być takim marzeniem, a praca nad nią trudem porównywalnym do opisywanej wyprawy. Historia sprzed wieku ożyła w ilustracjach Grilla i raz jeszcze sprawiła, że Shackleton znów opuścił Georgię Południową, by wyruszyć w kierunku wysp Sandwich Południowy. I ponownie powiedział „Długie przygotowania dobiegły końca, czas na przygodę”, która przecież mogła się zakończyć wraz z zachodem słońca 14 lutego 1915 r., dokładnie o 17:47.
* Pak lodowy – pływająca pokrywa lodu morskiego, która powstaje, gdy wiele małych kawałków lody jest zbitych razem przez morze lub wiatr.
„Wyprawa Shackletona”
Tekst i ilustracje: William Grill
Wydawnictwo Kultura Gniewu