Po cichu

Chłopiec, jego ojciec i dziadek to główne postaci tej powieści. Jest jeszcze czwarty, bardzo ważny bohater – autyzm.

Dziesięcioletniego Jonaha poznajemy na pierwszej stronie i to w okolicznościach, które będą powracać do ostatniej kartki. Właśnie się się zmoczył, a jego ojciec Ben – który zostanie z nami do końca książki, bo jest jej narratorem – automatycznie przygotowuje mu kąpiel, tłumacząc, że w ich rodzinie panuje taki podział: „Emma zajmuje się tym, co trafia do środka, ja tym, co wylatuje na zewnątrz”. Takich dość naturalistycznych scen z sikami, rozmazaną kupą czy ugryzieniami Jonaha będzie więcej – są trochę jak refren biograficznej piosenki o autystycznych chłopcu.

Z każdą stroną narasta złość i to podwójna, bo najpierw mocno irytuje nas Jonah – wiecznymi wybuchami agresji, niekontaktowaniem ze światem i wprowadzaniem swych rodziców w permanentny stan zażenowania i zmęczenia. Później pojawia się złość na samego siebie – jak mogliśmy wkurzyć się na dziesięciolatka, który nie ma mocy panowania nad autyzmem? Jako trzecia przychodzi refleksja, że to może bardziej irytacja skierowana na samo to zaburzenie rozwojowe i na naszą wobec niego bezsilność. Wyobrażacie sobie, że wasze dziecko nigdy nie powie do was „mamo” czy „tato” i nie wyzna, że was kocha?

Ten brak mocy obnaża też Ben, przedstawiając szczegółowo swoje zmagania z systemem. Osią „Ciszy” jest próba przeforsowania brytyjskim władzom pomysłu na umieszczenie Jonaha w porządnej szkole dla autystycznych dzieciaków. Wokół tej osi krążą inne rodzinne problemy – alkoholizm Bena, jego rozpadające się małżeństwo i w końcu – choroba jego ojca, z którym spędza najważniejsze dla ich relacji kilka miesięcy. Tu aż się prosi, by zaznaczyć, że historia Jema Lestera to opowieść o pokoleniach: dwóch synach i dwóch ojcach, których łączy tytułowa cisza. Z tym, że tylko jeden z nich nie może mówić.

„Cisza”
Jem Lester
wys. Zysk i Spółka

Udostępnij