Ojciec w filmie

Przyznam szczerze, napisanie tego tekstu nie było łatwym zadaniem. Gdy tylko w mojej głowie pojawiał się film z wyraźną figurą ojca to szybko okazywało się, że jego przedstawienie jest bardzo dalekie od moich idei i przekonań. Większość hollywoodzkich produkcji (lecz nie tylko) ukazuje ojca jako “silnego” mężczyznę, który bardziej steruje dzieckiem niż je wychowuje. Prawie każdy filmowy ojciec na jakiego trafiałem zajmował się niemal wyłącznie wydawaniem poleceń a nie budowaniem relacji opartej na wzajemnym słuchaniu i uczeniu się od siebie. Przecież to chyba nie tak to powinno wyglądać w prawdziwym życiu. Jestem dopiero na samym początku ojcowskiej drogi, moja córka kończy trzeci miesiąc. Wierzę jednak w to, że mając od samego początku pewne własne założenia uda mi się wyjść poza to czym karmi nas kochające stereotypy „hollywood”.

Jednym z niewielu przykładów wyróżniającym się ciekawszym i mniej schematycznym obrazem ojca jest film (będący zresztą jednym z moich ulubionych) pt. “Somewhere – między miejscami “ w reżyserii Sofii Coppoli. Film ten, w dużej części skupia swoją akcję wokół relacji znudzonego życiem młodego i sławnego aktora między jego nastoletnią córką, która podczas niespodziewanego pobytu pod jego opieką – wnosi do jego świata odrobinę radości. Obecność córki uczy głównego bohatera inaczej patrzeć na otaczający go świat, zaczyna wreszcie czerpać przyjemność z małych rzeczy, w jej obecności potrafi cieszyć się chwilą. Co prawda samo tło relacji (samotny, zagubiony we własnym życiu ojciec) oraz jej wydźwięk daleki jest od tego jak widzę swoje życie to jednak wiele scen w piękny sposób pokazuje to jak wyobrażam sobie przyjaźń ojca z córką. Wspólna zabawa, nocne objadanie się lodami czy opalanie nad basenem pokazane są tutaj w taki sposób, że wielu zapewne zapytałoby czy główny bohater jest dla swojej córki bardziej kumplem niż ojcem. Ale czy nie tak właśnie powinno wyglądać ojcostwo ? 

 

Ja chciałbym być dla mojej córki przede wszystkim właśnie przyjacielem, chciałbym by w przyszłości mogła zarówno wypłakać się w moje ramię po kłótni z chłopakiem i spytać o to czy fajnie będzie wyglądać w kolorowych włosach. Tak jak bohater filmu Coppoli nadal czuję się czasem i zachowuje jak nastolatek, więc nie bardzo kupuję otaczającą nas doktrynę “dorosłego – poważniejszego życia”. Do większości spraw podchodzę na luzie i chciałbym by taka była baza naszej relacji. Nie chce być przemądrzałym ojcem, który buduje dystans poprzez ciągłe powtarzanie “jak dorośniesz to sama zobaczysz!”. Najważniejsze dla mnie by wiek i ilość doświadczeń nie było żadną barierą w okazywaniu sobie emocji. 

Sofia Coppola tworząc swój film z pewnością bardzo wiele czerpała z własnego życia, sama jest przecież córką filmowca, a jak wiedzą wszyscy znający specyfikę tej branży – praca ta jest oparta na częstych wyjazdach. Jest to na pewno również coś co dotknie mnie i Jaśminę – zresztą pisząc ten tekst właśnie przebywam na zdjęciach w Tajlandii a Jaśminą opiekuje się moja ukochana dziewczyna Emilia. Najważniejsze jednak by te chwile rozłąki nie wpływały negatywnie na naszą relację, lecz tylko ją urozmaicały – poprzez nowe doświadczenia i opowiadanie historii, przywiezionych z różnych zakątków świata. Mam taką teorię, że nie powinniśmy zmieniać swojego życia pod dziecko, lecz sprawić by dziecko mogło się w tych naszych światach jak najlepiej odnaleźć. Jeśli chce zaprosić znajomych do domu jak to robiłem przed narodzinami Jaśminy to robię to nadal, lecz z myślą by i ona miała wtedy fajny czas ze wszystkimi. Chciałbym zabierać ją ze sobą również na plany filmowe, ważne by każdy z nas miał swoje pasje, potrafił się nim dzielić i o nich opowiadać. Mam nadzieję, że będę nauczycielem Jaśminy w takim samym stopniu jak ona będzie moim. To chyba najważniejsze.

Cały tekst przeczytacie w  jedenastym numerze „Fathers”, który kupicie w naszym sklepie online

Udostępnij