7 października, 2014 Jarosław Kowal
Midnight Sun
Synowie sławnych ojców zawsze mają wiele do udowodnienia, gdy próbują pójść w ich ślady, a czy można być w gorszej sytuacji od potomka Johna Lennona? Sean przez lata chwytał się mniej lub bardziej udanych projektów, ale dopiero teraz, tuż przed czterdziestymi urodzinami, zdołał wreszcie odnaleźć swoje brzmienie.
Życie Seana Lennona mogłoby stanowić doskonałą pożywkę dla wszelkiego rodzaju psychoanalityków – jako pięciolatek stracił ojca w tragicznych okolicznościach, a jego wychowaniem i muzycznym rozwojem zajęła się przede wszystkim samotna matka, Yoko Ono. To z nią nagrywał pierwsze utwory, dzięki niej poznał japoński duet Cibo Matto, z którym związany jest po dziś dzień, ale także z jej powodu przez lata pozostawał jedynie dzieckiem sławnych rodziców. Zapraszano go do telewizji nie po to, by opowiadał o własnej twórczości, lecz dla mglistych wspomnień o tacie, którego kreowano na mityczną ikonę. W końcu Sean zupełnie zatracił cel – raz wykonywał utwory The Beatles, kiedy indziej śpiewał u boku metalowego zespołu Soulfly o konieczności ruszenia dalej, bez ciągnięcia legendy ojca za sobą. Jego historia ma jednak optymistyczny zwrot akcji – w 2008 roku uformował ze swoją dziewczyną Kemp Muhl projekt The Ghost of a Saber Tooth Tiger, który w kwietniu bieżącego roku wydał pierwszy pełnoprawny album i udowodnił, że nazwisko Lennon nie przynależy wyłącznie do jednego znakomitego artysty.
„Midnight Sun” jest materiałem utrzymanym w klimacie starego dobrego rocka ze sporadycznymi odchyleniami w kierunku psychodelicznych szaleństw. Z jednej strony czuć w nim ducha Lennona seniora, z drugiej wyraźnie słychać inspiracje współczesnym graniem spod znaku The Dead Weather czy Band of Skulls. „Too Deep” to doskonałe otwarcie krążka – hałaśliwa perkusja, wyrazista melodia, znakomita partia organów Hammonda i sprzeciwiający się garażowemu hałasowi delikatny głos Seana, a wszystko to w zaledwie dwie i pół minuty. Kolejne dwa utwory („Xanadu” i „Animals”) przez miesiące nie opuszczałyby list przebojów, gdyby powstały czterdzieści lat temu. Chwytliwe refreny i zaangażowane teksty sprawiają, że nie sposób nie myśleć o Seanie, jak o spadkobiercy muzyczno-społecznej misji Johna. Niemniej syn nie powtarza ojcowskich mądrości, zbudował na nich własną tożsamość.
Przesłuchałem album The GOASTT kilkanaście razy i wciąż nie potrafię wytknąć mu jakiejkolwiek wady. Niewątpliwie jest archaiczny i mało oryginalny, a jednak w swojej stylistyce wypada rewelacyjnie. Na szczególne wyróżnienie zasługują utwory „Golden Earring” (autorska wersja starej cygańskiej pieśni) oraz zamykający album, blisko siedmiominutowy „Moth to a Flame”, który uważam za jeden z najpiękniejszych, jakie kiedykolwiek miałem przyjemność wysłuchać. Wyraźnie odcisnęły się na nim ślady dźwiękowych eksperymentów z lat 60. i 70., ale także pop-romantyczne naleciałości w stylu Joe Dassina. Najwyraźniej słychać jednak, że Lennon junior wreszcie tworzy swoją muzykę i zasługuje na znacznie więcej niż bycie zaledwie synem wielkiego człowieka.
The Ghost of a Saber Tooth Tiger„Midnight Sun”
Chimera Music