19 maja, 2021 Sylwia Kawalerowicz
Islandia z dzieckiem
Maleńka dziewczynka w wełnianej czapeczce ufnie leżąca na piersi ojca wygrzewającego się w gorącym źródle. To zdjęcie na naszym instagramie zrobiło furorę. Postanowiliśmy więc porozmawiać z autorem i bohaterem tego zdjęcia, Úlfarem Jónem Andréssonem o ojcostwie, przygodach i wychowywaniu dzieci na wyspie wulkanów.
Úlfar razem z rodziną i najbliższymi przyjaciółmi prowadzi lokalne biuro turystyczne oferujące wycieczki po Islandii. Odkrywa jej niezwykłe zakątki, gra w hokeja, jeździ na rowerze i wygrzewa się w gorących źródłach. Wszystko to w otoczeniu oszałamiających krajobrazów z połyskującą w tle zorzą polarną i – bardzo często – z półtoraroczną Máney u boku. Mała ma za sobą pierwsze jazdy na rowerze po skutych mrozem pagórkach, grę w hokeja i jazdę na nartach. „Bycie ojcem jest niesamowite” – napisał pod jednym ze zdjęć.
Urodziłeś się i spędziłeś na Islandii większość swojego życia. Uważasz, że dorastanie tutaj różni się od dorastania gdzieś indziej na świecie?
Każdy kraj ma swoją specyfikę i z pewnością kształtuje w jakimś stopniu swoich mieszkańców. Na Islandii mamy nieustannie zmieniającą się pogodę, obcujemy na co dzień z dziką, nietkniętą przyrodą, a od czasu do czasu pojawiają się burza, erupcja, trzęsienie ziemi lub inne zabawne zjawiska. To coś, co wpływa na dzieci dorastające na Islandii, chociaż nie zdajemy sobie z tego sprawy. Wydaje mi się jednak, że styl wychowania zależy przede wszystkim od tego, jakie otoczenie wybierają twoi rodzice – czy decydują się na życie w mieście, ze wszystkimi jego wygodami, czy wolą bardziej surowy i pełen przygód styl życia.
Twoje dzieciństwo różniło się od dzieciństwa twoich kolegów.
Rodzice zawsze byli bardzo aktywni – byli zapalonymi narciarzami, dużo jeździli konno, z czasem przesiedli się na górskie rowery. Wszędzie zabierali mnie i moją siostrę ze sobą. Po raz pierwszy wzięli mnie na wyprawę, kiedy miałem trochę ponad dwa miesiące. Ruszyliśmy przez lodowcowe rzeki przerobionym Fordem Bronco. Moja siostra miała wtedy trzy lata. Obozowaliśmy w Thorsmörk. Po dziś dzień to jedno z moich ulubionych miejsc na camping.
Non stop jeździliśmy na wyprawy, wędrowaliśmy, odkrywaliśmy nowe szlaki wśród dzikiej przyrody. Pakowaliśmy cały niezbędny sprzęt i jedzenie do plecaków i spędzaliśmy kilka dni z dala od cywilizacji. Mam z tego czasu niesamowite wspomnienia i jestem rodzicom niesamowicie wdzięczny, że tak nas wychowywali, bo dzięki temu jestem dzisiaj, tym kim jestem. Człowiekiem, który uwielbia przyrodę, przygody, nie boi się niewygody czy ryzyka.
Kiedy dorastałem, wśród tutejszych rodzin, taki maksymalnie aktywny, przygodowy tryb życia wcale nie był specjalnie popularny. Oczywiście wiele rodzin wyjeżdżało na camping raz czy dwa w ciągu roku, ale raczej rzadko wychodzili ze swojej strefy komfortu. Dzisiaj jest trochę inaczej i widzę na Islandii coraz więcej rodzin spędzających czas aktywnie w przyrodzie.
Czy bycie ojcem zmieniło twoje życie?
Ojcostwo nie zmieniło mojego stylu życia, ale z pewnością sprawiło, że moje życie stało się lepsze. Uwielbiam mieć swoją córkę przy boku. Nasza rodzina ma takie hasło: „Wszystko co robię, mogę robić z moją rodziną”. To słowa, które są mi bardzo bliskie. Od zawsze byłem pewien, że chcę swoje dzieci wychowywać w taki sam sposób, jak moi rodzice wychowywali mnie. To, że mam małe dziecko nie jest dla mnie wymówką, by nie ruszyć na szlak. Oczywiście muszę być nieco bardziej ostrożny, ale koniec końców chcę wychować kogoś, kto będzie mógł być moim partnerem do podróży na całe życie. Kiedy widzę, jak moja córka cieszy się, kiedy jesteśmy razem na wyprawach wiem, że jej też się to podoba.
Każdy, kto śledzi twój profil na instagramie zauważy, że naprawdę lubisz przygody. Twoja córka towarzyszy ci bardzo często w terenie. Czasami wygląda to ryzykowanie. Czy kiedykolwiek zdarzyła wam się jakaś niebezpieczna historia?
Do tej pory nie przydarzyła nam się żadna naprawdę groźna historia i mam nadzieję nigdy się nie przydarzy. To jednak kwestia przygotowania. Mam duże doświadczenie jeśli chodzi o przebywanie w dzikiej przyrodzie. Uczyłem się wszystkiego na własnej skórze – dostając i teraz jako przewodnik i organizator wyjazdów. Wiem, czym się kończy brak odpowiedniego ubrania, prowiantu czy złe zapakowanie plecaka, gdy nadchodzi burza; kiedy podczas śnieżycy lepiej rozebrać się i przeczekać ja w gorącym źródle; jak długo możemy bezpiecznie znosić temperaturę gorącej rzeki, by potem bezpiecznie ruszyć dalej. Teraz po prostu biorę pod uwagę możliwości i kondycję małego dziecka planując wyprawę. Na każdą przygodę jest czas i miejsce. Z malutkim dzieckiem pewne wycieczki po prostu są poza zasięgiem. Ale i na nie przyjdzie czas.
Zdjęcia, na których wasza kilkumiesięczna córka próbuje swoich sił w jeździe na łyżwach albo nartach są naprawdę urocze. Czy ona naprawdę to lubi?
Do niczego jej nie zmuszamy. Po prostu pokazujemy jej różne rzeczy, które sami uwielbiany robić. Kiedy miała dwa miesiące zabierałem ją na łyżwy, kajaki, narty i rowery górskie. Większość tych wypraw przespała. Ale z biegiem czasu zaczęła przeżywać te atrakcje bardziej świadomie. Cieszy się na widok łyżew, rowerów, czy nart. Lubi szybkość. Szybko też się nudzi. Wystarczą jej dwa-trzy zjazdy i chce odpinać narty. Jeśli nie ma na coś ochoty, nie zmuszamy jej. Po prostu pokazujemy nasze pasje. Jeśli uda się ją nimi zarazić – super. Jeśli nie – będziemy ją wspierać bez względu na to jaka drogę wybierze.
Prowadzisz na Islandii rodzinną firmę. Organizujecie dla turystów różne wycieczki. W ofercie piszesz, że macie swoje tajne miejscówki. Czy to możliwe na wyspie, która jest dzisiaj tak oblegana przez turystów?
To może wydawać się zaskakujące, ale owszem, wciąż jest wiele miejsc, których nawet rodowici Islandczycy nie znają. To miejsca, które odkrywałem razem z rodzicami, albo podczas wypraw z przyjaciółmi. Jest mi ogromnie przyjemnie, że mogę je pokazywać podróżnikom. Islandia jest popularna, ale większość turystów podąża utartymi szlakami, do których prowadzą ich przewodniki, albo zdjęcia influenserów na Instagramie. To wspaniałe miejsca, ale wcale nie najpiękniejsze. W zależności od tego, czego oczekują nasi klienci możemy zorganizować wycieczkę po największych atrakcjach i uwzględnić nasze tajne miejscówki, albo pozostawić im zwiedzanie najpopularniejszych atrakcji na własną rękę i włączyć się w ich wyprawę dopiero, kiedy chcą ruszyć w trudniej dostępne rejony.
Czy macie specjalną ofertę dla rodzin?
Mamy przygotowane trasy dla całych rodzin. To zazwyczaj te same trasy, które przemierzali moi rodzice z nami. Najmłodszy człowiek, który wybrał się z nami na wyprawę miał dwa miesiące. Jesli dzieci mają powyżej pięciu lat możemy ruszyć na wycieczki rowerami MTB. Każdą wyprawę dostosowujemy do wieku dzieci, pory roku, warunków pogodowych i do tego, na ile przygotowani są rodzice i dzieci.
Czy jest coś, czego przede wszystkim chciałbyś nauczyć swoją córkę?
To bardzo trudne pytanie, bo chciałbym jej przekazać wiele rzeczy. Ale gdybym miał wskazać jedną, chciałbym żeby była dobra dla innych. Kiedy dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli dziecko spisaliśmy sobie wszystko to, co jest dla nas ważne jako rodziców. Jak chcemy wychować naszą córkę. Staramy się tego trzymać. Zależy nam na tym, żeby lubiła samą siebie i wyrosła na niezależną kobietę. To w jaki sposób żyjemy, to że mała towarzyszy nam podczas naszych przygód w terenie może sprawić, że będzie odważna, będzie potrafiła dostosować się do różnych warunków, z uśmiechem przejdzie wszystkie burze i będzie potrafiła docenić czas, który spędza z najbliższymi. Pozwalamy jej na błędy i upadki, na uczenie się życia na własnej skórze. Dzięki temu będzie silniejsza. Chcemy by odkrywała świat po swojemu, odnajdywała to, co ją cieszy, co sprawia jej przyjemność i za tym podążała. Ale oczywiście to nie są rzeczy, których można się nauczyć na siłę. Máney po prostu z nami jest, a my jej nie ograniczamy.