Ilustrowana historia rocka

Okładka Ilustrowana historia rocka

Oto historia niezwykła. Napędzana miłością do dziecka i… muzyki. Zaczęła się w małej księgarni w hiszpańskiej Walencji, gdzie Krzysiek Halicz, były perkusista zespołu The Car Is On Fire, natrafił na Ilustrowaną historię rocka. Bardzo mu się spodobała i pomyślał wtedy, że fajnie byłoby przetłumaczyć książkę dla jego córki Józefiny, która niedługo miała pojawić się na świecie.

Dzisiaj Józefina ma ponad rok, Ilustrowaną historię rocka można kupić w księgarniach, a Krzysiek opowiada nam, jak to się stało, że muzyk postanowił wydać książkę, co ma geografia do muzycznych sympatii oraz jakie kawałki on sam puszcza swojej córce.

A to nie wszystko! Mamy dla was coś wyjątkowego – playlistę przygotowaną specjalnie dla Fathers przez Krzysztofa, który wybrał swoje ulubione utwory. Playlistę nazwał Soundtrack mojego życia – wiedzcie więc, że to coś naprawdę osobistego! To zestawienie kawałków, które nie tylko idealnie zobrazują lekturę Ilustrowanej historii rocka, ale i przywołają niezłe wspomnienia u tych, którzy dorastali w latach 90.

Krzyszto Halicz z książką

Bikini Kill i czasy zarazy

Gdy zobaczyliśmy okładkę tej książki na wystawie księgarni Ubik w Walencji, od razu, nawet bez przeglądania wpadliśmy razem z moją narzeczoną Julią na pomysł przetłumaczenia tej książki na polski. Gdy już ją zacząłem przeglądać, kiwałem tylko głową, że tak, wiadomo, to takie oczywiste. Po prostu trzeba to zrobić. Książka ma świetną okładkę, bardzo dobre grafiki i ciekawy, bardzo autorski dobór artystów i poruszanych tematów.

Pomyślałem, że jeśli ktoś, w książce dla dzieci wspomina o Fugazi czy Bikini Kill to musi to być dobra książka.

W Hiszpanii spędziliśmy rok. Nie zamierzaliśmy tak szybko wracać, ale musieliśmy z różnych względów pozmieniać nasze plany. Być może przeczuwaliśmy nadchodzącą zarazę? Nie wiem. W każdym razie wyjechaliśmy dosłownie w przeddzień ogłoszenia pierwszego przypadku Covid na terytorium Hiszpanii. Po powrocie do Polski nie miałem w zasadzie zajęcia. Zostałem w tylko z tą książką, już wówczas przetłumaczoną prawie w całości. Byłem w kontakcie z autorką, Susaną Monteagudo, szefem wydawnictwa Litera, Juanem Romero i agentką, która miała prawa do sprzedaży licencji. Zapewniałem ich, że jestem zdeterminowany by doprowadzić do jej wydania w Polsce. Myślę, że przynajmniej na początku cała trójka nie traktowała mnie zbyt poważnie. Nie mam im tego za złe. Ot jakiś turysta z Rosji czy z Polski, wszystko jedno, czegoś od nas chce, kasy nie ma, nie wiadomo co to za jeden.

Tata chce wydać książkę

Tymczasem, mnie udało się dotrzeć do jednego z większych wydawnictw na naszym rynku, gdzie zaprezentowałem książkę. Reakcja była entuzjastyczna. Tyle, że był to bodajże 10 marca 2020. Za parę dni zaczął się pierwszy lockdown. Wydawnictwo się przestraszyło, zamroziło wszystkie nowe wydania i temat umarł na parę miesięcy. Potem, latem spotkaliśmy się Kamilem Zieglerem – szefem małego wydawnictwa Tata Robi Książki specjalizującego się w książkach edukacyjnych dla małych dzieci. Tym razem zaproponowaliśmy z Julią, że będziemy współwydawcami książki. Wiedzieliśmy, że koszty licencji i druku są dosyć drogie, byliśmy więc gotowi zainwestować w to przedsięwzięcie. Spotkanie z Kamilem było jednym z dziwniejszych spotkań biznesowych w jakich brałem udział. W skrócie: po prezentacji Kamil stwierdził, że jest na nie. Po czym, za tydzień napisał mejla, że wchodzi w to. Co go ostatecznie przekonało? Nie wiadomo. Ja stawiam, że jego córka.

Fragment książki Ilustrowana historia rocka

Poszukiwania na własną rękę

Autorka książki Susana Monteagudo jest dziennikarką muzyczną, która przez wiele lat pisała dla lokalnego oddziału gazety Mondo Sonoro. Jest prawdziwą pasjonatką muzyki i niezwykle rzetelną profesjonalistką. Uważam więc, że historia rocka dla dzieci, do tej pory w taki sposób nie spisana, była więc od samego początku w dobrych rękach. Tyle, że takich historii rocka ułożonych w głowach ojców i matek całego świata są miliony i w związku z tym dosyć często dochodzi do sytuacji, w której w trakcie styczności z naszą książką słychać głosy zawodu. Do Susany pisał rozżalony czytelnik, skarżący się, że pominęła Smashing Pumpkins. Przytaczał nawet dowody świadczące o wielkości tego zespołu. Co absurdalne, nawet mnie się oberwało od pewnego muzykalnego taty za brak opisu Pearl Jam. A przecież jestem tylko tłumaczem! Podczas czytania książki ze swoimi pociechami pamiętajmy więc o trzech rzeczach. Po pierwsze książkę napisała autorka z Hiszpanii.

W każdym kraju, historia rocka wygląda nieco inaczej. Pisana w Polsce, na przykład przez dziennikarza wychowanego na Trójce na pewno uwzględniałaby takich artystów jak Marillion czy Genesis.

To właśnie geografia tłumaczy fakt wymienienia Pixies jako najważniejszego artysty lat 80.. Pixies byli i nadal są w Hiszpanii niezwykle popularni. U nas to zawsze był zespół niszowy. Po drugie Ilustrowana Historia Rocka to książka, która skłania do poszukiwań na własną rękę. Jeśli jakiegoś artysty „brakuje” można go samemu znaleźć używając do tego którejś z platform streamingowych. Po trzecie… No dobra. Brakuje mi Faith No More.

Fragment książki Ilustrowana historia rocka

Muzyczna edukacja

Moja ciotka była pianistką. Gdy przyjeżdżałem do niej w odwiedziny zawsze dawała mi parę lekcji. Pamiętam, że szło mi całkiem nieźle, ale potem, już na własną rękę odkryłem bębny i wsiąkłem zupełnie. Pianino nie było takie fajne. Natomiast prawdziwą edukację muzyczną zafundował mi ojciec. Na początku lat 80. pracował przez jakiś czas za granicą i przywiózł stamtąd sporo kaset głównie Queen, Led Zeppelin, Pink Floyd itd. Przywiózł też piękny srebrny ghettoblaster marki Sharp. Magnetofon był ustawiony wysoko na regale, pewnie dlatego bym nie mógł do niego sięgnąć. Ojciec długimi godzinami stał przy nim z papierosem w lewym ręku (jeszcze wtedy palił) i słuchał tych wszystkich kaset. Prawą rękę natomiast trzymał non stop na potencjometrze głośności. Gdy tylko w jakimś numerze pojawiła się solówka gitarowa rozkręcał volume na maksa. Ja w tym czasie siedziałem po turecku na dywanie, z głową zadartą do góry i chłonąłem to wszystko. To jedno z pierwszych wspomnień z mojego dzieciństwa. Miałem wtedy 3 może 4 lata. To była moja edukacja muzyczna.

Soundtrack pierwszych tygodni życia

Józefina niedawno skończyła rok. Oczywiście, że puszczam jej muzykę. Ma też już swoją playlistę. Trzy ostatnie numery z „soundtracku mojego życia” pochodzą właśnie z tej listy. Jeśli istniałby alternatywny świat, w którym Brian Wilson nie skomponowałby „God Only Knows”, to zrobiłbym to ja, w prezencie dla mojej córki. „Getting Better” Beatlesów to nasz soundtrack pierwszych tygodni z Józefiną. Poza tym to genialna piosenka. Najlepsza z najlepszych. Natomiast pierwszą piosenką na jaką Józia zareagowała był właśnie „Problem Number 6” Portugalczyka Bruno Pernadasa. Tam są takie fajne wokalizy i gdy tylko się pojawiają, zawsze wywołują uśmiech na jej ustach. Cóż. Mój przyjaciel, również pasjonat muzyki włożył wiele wysiłku w to, by jego starszy syn zainteresował się muzyką. Zabierał go na koncerty, non stop puszczał mu muzykę, wskazywał gdzie gra bas, gdzie gitara itd. Mały to wszystko chłonął tak do piątego roku życia a potem kompletnie przestał się tym interesować. I trudno. Nic nie można na to poradzić. Oczywiście będzie mi trochę smutno, jeśli moja córka powie mi któregoś dnia, że nie znosi Beatlesów, ale nie będę miał na to wpływu. Ja mogę tylko sobie słuchać muzyki na moim sprzęcie grającym, raz po raz zmieniać płyty. I tyle. Jeśli usiądzie któregoś dnia za mną, po turecku i zacznie się temu przyglądać to fajnie. Na szczęście nie palę.

Udostępnij