sound icon

Pozwól, aby efekty dźwiękowe towarzyszyły Ci podczas czytania.

Dla jeszcze lepszego doświadczenia, zalecamy włączyć dźwięk na urządzeniu i dostosować głośność.

Zaczynamy Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers

Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku

Materiał powstał we współpracy z: Leipzig Tourismus und Marketing GmbH

W wyprawie udział wzięli: Cela, Rysiek i Karolina (bardzo dziękujemy za świetną współpracę)

Tekst i dźwięk Michał Kukawski

Zdjęcia i video Wojtek Woźniak

Scrollytelling Michał Małolepszy

Produkcja Wojtek Ponikowski

Fathers w Lipsku   

Sponsored by Simply Saxony

Mobilność Fathers wspiera
Volkswagen Financial Services

play
Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers Fathers logo mask
Play icon play stop

W materiałach promocyjnych często nazywany jest małym Berlinem. Ale broszury reklamowe mają to do siebie, że nie mówią o miastach całej prawdy. Zwłaszcza tym, którzy lubią podróżować z dziećmi. A Lipsk, jak się sami o tym przekonaliśmy, znakomicie się do tego nadaje.

– Gdy zaszłam w ciążę, stwierdziliśmy, że nie zostajemy w Polsce i wyjeżdżamy – mówi Pola Ryśkiewicz-Chade, właścicielka wegańskiej kawiarni i giftshopu BABA Handmade Cafe. – Najpierw zatrzymaliśmy się u znajomej. Trafiliśmy do Lindenau w zachodniej części Lipska i już tu zostaliśmy. To przyjemna, rodzinna dzielnica. Jest tu dużo zieleni, dużo dzieci, dużo zwierzaków. Jest spokojnie i przyjemnie się tu żyje.

Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers Play icon play stop
Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers

Mamy poczucie, że nie jesteśmy pozostawieni sami sobie, mamy wsparcie władz i społeczności lokalnej.

W Lipsku Pola mieszka z mężem Michałem zwanym „Miszą” lub „Michem” i córką Gają. – W Polsce pracowaliśmy na okrągło i ciągle nam brakowało, i ciągle się martwiliśmy. Tutaj też dużo pracujemy. Różnica polega na tym, że mam kawiarnię, którą kocham i lubię tu być, a „Misza” zgodnie z jego charakterem robi bardzo wiele różnych rzeczy – organizuje koncerty, jest aktywistą, angażuje się politycznie, współpracuje z kilkoma fundacjami – i to nam wystarcza, by spokojnie żyć, nie martwić się. Mamy poczucie, że nie jesteśmy pozostawieni sami sobie, mamy wsparcie władz i społeczności lokalnej. Prawie dwa lata przygotowywaliśmy się do otwarcia tego miejsca. Gdy w końcu nam się udało, przyszła pandemia. Ale jakoś przetrwaliśmy. Mamy starego vana, co roku w sierpniu zamykamy kawiarnię i wyjeżdżamy na cały miesiąc. W Polsce coś takiego byłoby niemożliwe. Nie żyjemy luksusowo. Żyjemy tak, jak chcemy. Michu lubi przysiadać się do gości, zagadywać, ze wszystkimi jest na ty. Bo my od początku chcieliśmy, żeby każdy czuł się tu jak w domu. I udało się – to jest pokój gościnny, wygląda jakbyśmy naprawdę byli u nas w domu. Dodatkowo zapraszamy niezależnych artystów, by mogli prezentować u nas swoją sztukę.

Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers

Pola kawiarnię na Georg-Schwarz-Straße otwiera o 10 i zamyka o 18 (w soboty o 14), a w niedzielę odpoczywa. BABA znana jest w mieście z najlepszych wegańskich śniadań, miejsce przy stole w sobotnie przedpołudnie trzeba rezerwować z wyprzedzeniem: na dziesiątą lub dwunastą. – Jak już ktoś tu przychodzi, to chcemy żeby został. Dlatego śniadania powoli się rozkręcają, to ma być rytuał, a nie wyścigi, kto pierwszy zje – podkreśla właścicielka kawiarni. Na sobotnie śniadanie składa się jogurt z owocami, wegańskie ryby (śledzie z selera, łosoś z marchewki, pasta makrelowa na bazie wędzonego tofu), serki i domowe pasty do chleba oraz „ekstrasy” czyli typowo polskie zupy, pierogi z grzybami lub truskawkami lub inne drobne przekąski. – To jest taka mała uczta, na jedzenie trzeba poświęcić dwie godziny. Podoba mi się tutejsza kultura jedzenia. Ludzie przychodzą nie tylko po to, żeby się najeść, ale żeby posiedzieć, pogadać, pobyć z innymi i przy okazji jeść.

Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers
Play icon play stop

Lipsk jest przykładem dużego miasta, któremu z powodzeniem udaje się połączyć kameralność z metropolitalnym rozmachem. Z jednej strony mamy tu socrealistyczną architekturę i brutalistyczne budynki, z drugiej bardzo dużo terenów zielonych, w kwietniu na każdej prawie ulicy kwitną magnolie, a niektórzy do pracy płyną Białą Elsterą kajakiem lub na SUP-ie. Ogromne pofabryczne zabudowania przekształcone zostały w przyjazne mieszkańcom przestrzenie: restauracje, galerie sztuki, warsztaty stolarskie, nowoczesne przestrzenie coworkingowe, kluby i lofty. Puste, zabytkowe kamienice przejmowane są przez „alternatywne biura nieruchomości”, których celem nie jest skupowanie atrakcyjnych działek, burzenie starych domów, budowanie nowoczesnych apartamentowców i pomnażanie zysków, ale umożliwianie ludziom zamieszkania w dużych, odremontowanych, przestronnych lokalach w atrakcyjnych cenach (ok. 6 euro za metr miesięcznie). Dziś to raczej berlińczycy wyprowadzają się do Lipska, niż na odwrót – podróż szybką koleją trwa godzinę (tyle co przejazd ze Wschodniego do Zachodniego Berlina), daje to więc wielu osobom możliwość pracy w stolicy (często zdalnie) i mieszkania w Lipsku, gdzie koszty życia są niższe, a życie spokojniejsze.

Nowe Pojezierze Lipskie (Leipziger Neuseenland) składa się z ponad 15 rozlewisk, kolejne są w rozbudowie.

Dawne kopalnie węgla usytuowane wokół Lipska zostały zrewitalizowane: zamknięte odkrywki zalano wodą i oddano naturze. Sporo można się o tutejszych akwenach dowiedzieć z lipskiego wydania znanej dobrze w Berlinie serii książek „Take me to the Lakes”. Nowe Pojezierze Lipskie (Leipziger Neuseenland) składa się z ponad 15 rozlewisk, kolejne są w rozbudowie. – Latem w mieście jest gorąco, więc wielu ludzi ucieka nad wodę – mówi Dana, która w Lipsku mieszka od kilku lat. – Mamy szczęście, bo najbliższe jezioro znajduje się 7 kilometrów od centrum, a to 15 minut jazdy rowerem przez las. Latem całe życie przenosi się nad wodę, przez miasto przepływa rzeka, jest dużo kanałków, klimatycznych zatoczek.

Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers

Dana najbardziej w Lipsku lubi to, że wszyscy wszędzie jeżdżą tu na rowerach. – Infrastruktura rowerowa jest na pewno lepsza niż w Polsce i Czechach, i ludzie to doceniają. Na rowerach jeżdżą faceci w garniturach, ludzie z dziećmi w cargo bike’ach, rowerami wożą psy, kwiaty, a nawet zakupy z Ikei. Na ulicach zobaczyć można stare DDR-owskie diamanty, czechosłowackie favority czy polskie romety, ale też wypasione cube’y. Nikt cię nie ocenia na podstawie tego, czym jeździsz. Popularnym rozwiązaniem jest tzw. Job-Rad czyli job-bike. Pracodawca umożliwia ci wzięcia w leasing wybranego przez ciebie roweru i odprowadza jakąś tam część twojej comiesięcznej pensji na pokrycie raty. Po 3 latach masz prawo wykupienia takiego roweru za 60-70 procent jego wartości – opowiada Dana. Sama ma cztery rowery: gravelowy, szosowy, „starą szosę na miasto” oraz jeden rower dla gości.
Lipsk rzeczywiście należy do rowerzystów, a władze miasta nie nadążają z ustawianiem stojaków. – Rowery doczepia się do czego się da, zostawia się je wszędzie, niestety ciągle brakuje miejsc, zwłaszcza zadaszonych parkingów rowerowych. Wyraźnie to widać wokół dworca kolejowego, gdzie wciąż nie doczekaliśmy się porządnej infrastruktury. Amsterdam jest przykładem, jak to mogłoby i powinno wyglądać. Kradzieże rowerów się zdarzają, ale jeszcze nigdy nikt mi mojego nie ukradł.

Lipsk reklamuje się hasłem, że jest tu wszystko, tylko nie góry. Wydaje mi się to wystarczająco zachęcające i krzepiące, gdy zastanawiasz się, czy dasz radę codziennie odwozić dzieci do przedszkola rowerem.

Play icon play stop

To właśnie z Lipska wywodzi się nextbike, czyli sieć samoobsługowych wypożyczalni rowerów miejskich, dobrze znana także z polskich ulic. Firma rok temu ustawiła kilkanaście stacji z możliwością wypożyczania rowerów transportowych także z napędem elektrycznym. „Korzystanie z takich cargo-bike’ów powinno stać się tak samo powszechne jak podróżowanie autobusem, pociągiem czy samochodem” – powiedział szef departamentu ekonomicznego miasta Clemens Schülke. Thomas pracujący w działającym od 2012 roku sklepie rad3 z rowerami towarowymi i transportowymi mówi tak: – Lipsk sam się reklamuje hasłem, że jest u nas wszystko, tylko nie góry. Wydaje mi się to wystarczająco zachęcające i krzepiące, gdy zastanawiasz się, czy dasz radę codziennie odwozić dzieci do przedszkola rowerem. Lipsk to idealne miasto na rower, nawet jeśli to rower transportowy – śmieje się wytatuowany sprzedawca. Na dowód, że Saksonia to region, gdzie Fahrradkultur stoi na wysokim poziomie, wręcza mi najnowszy numer wydawanego w Lipsku, darmowego i popularnego magazynu „We Ride Leipzig”.

Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers Play icon play stop

Ale czy to naprawdę może zainteresować dzieci? One jak najszybciej chcą się dostać do parku Palmengarten w zachodniej części miasta, gdzie znajduje się jeden z wielu fantastycznych placów zabaw. Ten jednak różni się od pozostałych tym, że oprócz drewnianych torów przeszkód, ścianek wspinaczkowych i olbrzymich sieci pajęczych, stoi tam wyjątkowej urody zabytkowa zjeżdżalnia. Niewielka, ale urokliwa. Na górę wchodzi się po grzbiecie lub wskakując na nogę i przez wielkie ucho betonowego słonia. Zjeżdża się po trąbie. Siedzący na piasku słonik ma pokaźne kły i kolorowe szkiełka nad oczami i wokół uszu. Spokojnie mógłby zostać maskotką miasta i być sprzedawany w każdym sklepie z zabawkami.

Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers Play icon play stop
Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers
Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers

Jak choćby w tym prowadzonym przez rodzinę Liebe, która od czterech dekad wytwarza ręcznie miniaturowe drewniane zabawki. Są różnego rodzaju pojazdy, drewniane bączki, klocki i dzięcioł na sprężynce, ale prawdziwym dziełem sztuki są budowane w skali 1:12 w pełni umeblowane domki dla lalek. Salony ze stołami, krzesłami i szafami, miniaturowe filiżanki, wazony, obrazy, a nawet gramofony i telefony. W sypialniach oprócz mebli są komody z wysuwanymi szufladami oraz rozkładane pudełka na przybory do szycia, każde powstające z kilkunastu elementów; a łazienki wyposażone są w stojaki na ręczniki, kilkumilimetrowe mydelniczki, szczotki do zębów i uchwyty na papier toaletowy. Dziesiątki różnych wariantów. Do tego modele warsztatów stolarskich, tokarskich i rzeźbiarskich z dziesiątkami maciupeńkich narzędzi, wszystko wykonane ręcznie z dbałością o najdrobniejszy szczegół: butelka na mleko ma etykietę i sreberko zamiast nakrętki, a mierzy niecały centymetr. W asortymencie rodzinnej manufaktury Wolfram Liebe znajduje się ponad 400 różnych produktów.

Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers
Play icon play stop

Do budowy naszych produktów używamy wielu rodzajów drzew: dąb, czereśnia, orzech, klon, śliwa, jesion, grusza, brzoza, no i oczywiście drzewo, od którego Lipsk ma nazwę czyli lipa.

Z przestrzeni sklepowej Jörg prowadzi nas na zaplecze do pachnącego drewnem, farbą, lakierami i klejem stolarskim warsztatu. Jasnego, przestronnego i bardzo uporządkowanego warsztatu. Na ścianach wiszą narzędzia, głównie dłuta, ale też piły różnej wielkości, nożyki, obcęgi, pilniki i imadła stolarskie. Na stołach i regałach poustawiane są drewniane i plastikowe pudełka, w których posegregowane są drobne elementy, z których powstają filigranowe mebelki w idealnej skali: dwanaście razy mniejsze niż zwykłych łóżek, stołów i sof. – Musimy mieć wszystko precyzyjnie wymierzone i trzeba tego bardzo pilnować. Ale niemniej ważny jest materiał. Całe drewno pochodzi z okolic Lipska, z lasu łęgowego. Do budowy naszych produktów używamy wielu rodzajów drzew: dąb, czereśnia, orzech, klon, śliwa, jesion, grusza, brzoza, no i oczywiście drzewo, od którego Lipsk ma nazwę czyli lipa – wylicza Jörg. Firmę założył jego ojciec Wolfram pod koniec lat 80. – Prąd w naszym warsztacie pochodzi w 100 procentach z odnawialnych źródeł energii, a wszystkie resztki drewna i wióry wykorzystujemy do ogrzewania domu – dodaje Corinna, żona Jörga, która też pracuje w warsztacie.

Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers

Corinna i Jörg poznali się 20 lat temu w szkole wytwarzania zabawek drewnianych w Rudawach. Wzięli ślub, pracowali najpierw z Wolframem, a kiedy ojciec Jörga przeszedł na emeryturę, przejęli firmę i przenieśli warsztat ze sklepem do Frankenheim (na zachód od Lipska), gdzie mają też dom. Wolfram Liebe mieszka obok i choć słabszy wzrok nie pozwala mu pracować przy tworzeniu drobnych detali zabawek, wciąż jest aktywny zawodowo: wybiera drewno, tnie, numeruje i oznacza belki, a następnie układa je w stosy do sezonowania. Będą leżały i schły przez conajmniej cztery lata, zanim zostaną użyte. – Od lat naszymi stałymi klientami są kolekcjonerzy z Francji czy Japonii – chwali się Wolfram, a Jörg podkreśla, że zawsze są też otwarci na indywidualne zamówienia i nowe pomysły. Kiedy pytamy małżeństwo, czy ich dzieci (córka Dorothea i syn Thaddäus) zamierzają kontynuować rodzinny fach, wtrąca się dziadek nastolatków: – Dziś już nie ma tak dobrych szkół dla producentów zabawek drewnianych. Kiedyś człowiek uczył się zawodu parę lat w technikum, potem szedł na staż do warsztatu. Teraz ludzie kończą dwutygodniowy kurs i mówią, że są profesjonalistami. A przecież żeby rzeczywiście móc mówić o sobie „mistrz rzemiosła”, trzeba przepracować w zawodzie ponad trzy dekady, jak ja. To taki zawód, w którym człowiek cały czas uczy się czegoś nowego, choć rzadko zmienia się narzędzia.

Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers

Aby prześledzić, jak zmieniał się zawód, narzędzia, maszyny i sposób pracy, warto wybrać się, koniecznie z dziećmi, do Museum für Druckkunst. Po ekspozycji zajmującej kilka pięter oprowadzał nas emerytowany drukarz typograf, Dieter Seppelt. Część wystawionych tu eksponatów – łącznie z największymi linotypiarkami drukarskimi z przełomu XIX i XX wieku – jest wciąż na chodzie, a dzieci mogą własnoręcznie przekonać się, jak działa prasa drukarska lub spróbować ułożyć swoje imię z czcionek ruchomych i używając farby drukarskiej odbić je na papierze.

Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers Play icon play stop
Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers

Każdy, kto lubi podróże w czasie, doceni to miejsce oraz brzmienie pięknie skrzypiących schodów na klatce schodowej Muzeum Drukarstwa.

Dieter pracował w drukarni dziennika Frankfurter Allgemeine Zeitung, gdzie jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku używano maszyny rotacyjnej: tzw. formę drukową w postaci wygiętej blachy z gotowym układem i tekstami (w odbiciu lustrzanym) nakładało się na walec zwany cylindrem. Cylinder obracał się jednostajnie wokół własnej osi, raz nakładając farbę na blachę, by zaraz odbić ją na papierze. Gdy korektor znajdował błąd lub literówkę choćby w jednym miejscu, należało zdjąć blachę, przetopić ją, poprawić błąd w składzie gazety i na nowo przygotować całą formę drukową, która zwykle odpowiadała jednej stronie gazety. Każdy, kto lubi podróże w czasie, doceni to miejsce oraz brzmienie pięknie skrzypiących schodów na klatce schodowej Muzeum Drukarstwa.

Stamtąd warto zrobić krótki spacer na Karlbrücke – z mostu rozpościera się widok na Białą Elsterę i przylegające do brzegu postindustrialne budynki przerobione na luksusowe apartamentowce. Można podejrzeć, jak urządzone mają ludzie balkony i tarasy, a także obejrzeć jeden z najatrakcyjniej położonych domów spokojnej starości. Na następnym moście, Könneritzbrücke, małym, ale sprawiającym wrażenie potężnego, odpalamy na YouTubie dawny przebój niemieckiej grupy Die Fantastischen Vier pod tytułem „Die Da!?!” – teledysk był kręcony między innymi na tym właśnie moście ze stalowymi przęsłami.

Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers

Lipsk ma bardzo ciekawą i bogatą ofertę kulturalną, każdy znajdzie tu coś dla siebie. Jest opera, sale koncertowe, festiwale muzyki Jana Sebastiana Bacha, znakomite muzea, jak choćby założone w 1858 roku i posiadające bogate zbiory Museum der bildenden Künste Leipzig. Na pierwszym piętrze tego muzeum sztuki można zobaczyć wystawę twórczości artystów związanych z Lipskiem. W MdbK mieści się też jedna z największych muzealnych bibliotek w Niemczech, do której jest wolny dostęp. Sam budynek muzeum też robi wrażenie: to wysoki na 36 metrów szklano-betonowy (z elementami wapienia i drewna) sześcian zaprojektowany przez berlińskich architektów Hufnagel / Pütz / Rafaelian. Do tego dziedzińce i tarasy otaczające kompleks muzealny, bezinwazyjnie wtapiające się w sąsiedztwo. Miło znaleźć się w miejscu, w którym sztuka i architektura na najwyższym poziomie łączą się w tak harmonijny sposób. Podobnie jest w GRASSI – kompleksie, położonym w swoistym sąsiedztwie najstarszego cmentarza w Lipsku (jest tam grób księcia Józefa Poniatowskiego). W leżącym w samym centrum miasta, ale otoczonym zielenią budynku w stylu Art Deco powstałym w latach 20. XX wieku mieszczą się trzy muzea o międzynarodowej renomie: Muzeum Sztuki Użytkowej, Muzeum Etnologiczne oraz Muzeum Instrumentów Muzycznych Uniwersytetu w Lipsku. Wszystkie trzy warte są zwiedzenia i wszystkie wspólnie organizują różne ciekawe wydarzenia takie jak m.in. „GRASSIFEST”, wielki rodzinny festiwal. GRASSI Museum für Angewandte Kunst jest jednym z najciekawszych muzeów designu w Europie. Prezentuje wystawy dotyczące sztuki, rzemiosła, projektowania, fotografii i architektury. Szczególnie usatysfakcjonowani będą miłośnicy Bauhausu – ma on tu stałą ekspozycję.

Lipsk nie ma jeszcze tak silnie rozwiniętej kultury speciality coffee jak Berlin czy Warszawa, ale jest kilka miejsc, gdzie na kawę warto pójść. Jednym z nich jest prowadzona przez parę Czechów Bohemian Kids Cafe.

Play icon play stop

Lipskie muzea to znakomity sposób na deszczowe dni, ale równie dobrze można zabrać wtedy dzieci do ogrodu zoologicznego, posiadającego kilka zadaszonych i niezwykle ciekawych atrakcji. Ale najpierw kawa. Lipsk nie ma jeszcze tak silnie rozwiniętej kultury speciality coffee jak Berlin czy Warszawa, ale jest kilka miejsc, gdzie na kawę warto pójść. Jednym z nich jest prowadzona przez parę Czechów Bohemian Kids Cafe. Polecono nam ją nie tylko ze względu na znakomity wybór kaw, ale też z rekomendacją, by koniecznie spróbować tutejszych wypieków, zwłaszcza puszystych, delikatnych, pełnych smaku cynamonek.

Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers
Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers Play icon play stop

Na miejscu spotykamy Michaela, który od pięciu lat prowadzi to miejsce wspólnie z żoną Barborą. Siedzi na kanapie w kącie niewielkiego lokalu i bawi się z 2-letnim synem. Zapytany, czy nazwa Bohemian Kids ma sugerować, że warto tu przychodzić z dziećmi, śmieje się i mówi, że wiele osób odczytuje tę nazwę opatrznie. – Wyszło śmiesznie, choć tak nie miało być. Bohemia to jedna z trzech historycznych ziem czeskich. A ponieważ i ja i moja żona jesteśmy z Czech, to nam się to kojarzy z domem. Reszcie kojarzy się to z hipisami, artystami, cyganerią, bohemą. Kiedy wchodzą tu, są zdziwieni, bo czego innego się spodziewali. A „Kids” to dlatego, że wciąż czujemy się dzieciakami, z dziecięcym zapałem otwieraliśmy kawiarnię, choć żadne z nas nigdy nie pracowało w gastronomii. Poza tym lubimy się wygłupiać, próbować nowych rzeczy, ciągle za czymś biegniemy – mówi „Michi” i zrywa się do biegu za synem, który próbuje ściągnąć filiżanki z sąsiedniego stolika. W karcie kawiarni oprócz kawowych standardów znaleźć można też takie pozycje jak pink latte, gold latte czy black latte. Do kaw z mlekiem dodają sok z buraków lub kurkumy. Sami też fermentują lemoniady i pieką wybitne (potwierdzamy) cynamonki. – Za wypieki odpowiada moja żona. Wszystkie ciasta i drożdżówki powstają tu na miejscu, a nasza kawiarnia ma zaledwie 43 metry kwadratowe. Czasami dochodzimy do wniosku, że to za mało, żeby zrealizować wszystkie nasze szalone pomysły, a przecież moglibyśmy też piec chleby. Ale na razie nie chcemy się stąd wynosić. Na razie musi nam wystarczyć ten nasz niewielki plac zabaw – mówi właściciel kawiarni, a jego syn podtyka mu pod nos książeczkę z obrazkami.

Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers

Choć gdybym ja mieszkał w Lipsku, na pewno starałbym się znaleźć też czas na regularne eksplorowanie tamtejszego ogrodu zoologicznego. Na szczęście dzieci ułatwiają wybory typu: muzeum czy zoo? Kiedy docieramy pod bramę wejściową, deszcz pada coraz mocniej, ale to nikogo nie odstrasza i trzeba swoje odstać w kolejce do kasy. Ze względu na pogodę ograniczyliśmy się do atrakcji pod dachem: jest piętrowe oceanarium z kilkudziesięcioma akwariami, przeszklone podłogi, wypukłe przezroczyste ściany i setki gatunków ryb.

Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers
Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers

Wsiadamy na drewnianą łódź stylizowaną na wojskową motorówkę z lat 70. i ruszamy w podróż po jaskiniach…

Niestety jest też tłoczno. Ale dzieciom to nie przeszkadza. Biegają od jednego basenu do drugiego, przyklejają się do szyb, pokazują sobie kolorowe okazy. Jednak największym hitem lipskiego zoo jest inna zadaszona przestrzeń: druga na świecie co do wielkość tego typu atrakcja. Chodzi o Gondwanaland, las tropikalny na zamkniętej blisko 2-hektarowej przestrzeni, z własnym mikroklimatem (jest tu dużo cieplej i wilgotniej), wodospadami, wiszącymi przeprawami linowymi i rzeką. Wsiadamy na drewnianą łódź stylizowaną na wojskową motorówkę z lat 70. i ruszamy w podróż po jaskiniach, gdzie wyświetlane są filmy (można wybrać wersję językową) i animacje 3D, prezentujące faunę i florę dżungli, a także uwrażliwiające dzieci na dzisiejsze problemy klimatu. Innym fenomenalnym miejscem, także wyjątkowym na skale światową, jest Pongoland. To olbrzymi kompleks, w którym mieszkają goryle, szympansy, orangutany i bonobo. Nagrody dla lipskiego zoo i wysokie pozycje w światowych rankingach tego ogrodu nie dziwą – to podobno najlepszy tego typu obiekt w całych Niemczech i drugi najfajniejszy ogród zoologiczny w Europie (po wiedeńskim zoo).

Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers
Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers

Mankamentem na pewno jest brak bezpośredniego połączenia kolejowego z Lipskiem z Warszawy czy Wrocławia. Ale można wybrać opcję jazdy do Berlina, a potem wystarczy się przesiąść w szybką kolej Berlin-Monachium i po godzinie wysiąść na lipskim dworcu. Po wyjściu z Hauptbahnhof warto skierować się do siedziby Saksońskiego Banku Budowlanego dwie przecznice dalej. Na dziedzińcu tego niezwykle nowoczesnego budynku znajduje się coś, co nazywane jest „Steinpalmen”. To wysokie kamienne kolumny zakończone kapeluszami. Plac z ponad 140 kamiennymi palmami stały się modnym miejscem dla fotografów amatorów i atrakcją turystyczną (dzieciaki lubią tu jeździć na deskorolkach, ale są regularnie przeganiane przez ochronę banku). Daje też wyobrażenie, jakim ciekawym, nieprzewidywalnym i atrakcyjnym wizualnie miastem jest Lipsk.

Goryle, kamienne palmy i kajakiem do przedszkola czyli Fathers w Lipsku - Fathers Play icon play stop

Strona korzysta z plików cookies i innych technologii do celów statystycznych, realizacji usług i marketingowych. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce prywatności.

Zgadzam się Polityka prywatności