Autonauci z kosmostrady

Trasę Paryż – Marsylia można pokonać autostradą w siedem godzin, jeśli jest się zwykłym podróżnikiem jadącym z punktu A do punktu B.

Jeśli się jest podróżnikiem wrażliwym na proces, na trwanie, na to, co niespektakularne, pozornie nieistotne – podróż tę można odbyć zatrzymując się na przydrożnych parkingach. Może trwać to wówczas miesiąc, bo miejsc odpoczynku jest na tej trasie ponad sześćdziesiąt.

Szybko – wolno – oto romans z czasem.

Julio Cortázar i Carol Dunlop postanowili doświadczyć tego, co niepozorne, co bagatelizowane i co traktuje się jako zło konieczne w podróży, czyli tych wszystkich miejsc, które się mija bezrefleksyjnie i nieuważnie czy nawet z lekkim zniecierpliwieniem. Założenia tego badania rzeczywistości były proste: codziennie zatrzymują się na dwóch parkingach, mogą korzystać z tego, co zabiorą ze sobą oraz z tego, co oferują przydrożne przybytki gastronomiczne i noclegowe. Przyjaciele mogą im dostarczać jedynie świeże produkty i wino, a i ten proceder ograniczony zostaje do dwóch takich sytuacji.

2

Z ustalonym regulaminem i wypełnionym zapasami autem zwanym Smokiem czy też Fafnerem, wyruszają w ekscytującą podróż, która z założenia już była podróżą nie geograficzną, lecz antropologiczną. Powoli uczą się nowego trybu życia, doznają pewnych niedogodności, z radością korzystają z luksusów łazienki i prysznica, obserwują naturę, która cicho współistnieje z hałasem drogi, przypatrują się ludziom i tablicom rejestracyjnym aut, odkrywają siebie, swoje nawyki i sposoby postrzegania świata. Są razem a jednocześnie prowadzą równolegle autonomiczne obserwacje, które wystukują na maszynach do pisania. To nie jest życie w zawieszeniu, w poczekalni, zanim się trafi we właściwe miejsce – jest się w nim cały czas.

Camus pytał co robić, aby nie tracić czasu i odpowiadał: doświadczać go w całej jego rozciągłości, co można osiągnąć poprzez spędzanie dnia na niewygodnym krześle przed gabinetem stomatologicznym, wybieranie męczących marszruty kolejowe i jazdy na stojąco, wystawania w kolejce do kasy i nie kupowania niczego. Zdaje się, że Juliowi i Carol, przyjmujących tytuły naukowe Samotny Wilk i Niedźwiedzica, ta myśl jest bardzo bliska. To, co było rozległe, uczynili zwartym, drogę prostą przekształcili w pełną skrętów, prostą skomplikowali, zintensyfikowali podróż tak że z horyzontalnej (poziomej) z Paryża do Marsylii stała się podróżą w głąb (wertykalną).

Książka, która jest owocem badawczej podróży, jest nie tylko dziennikiem pokładowym. Z ogromną radością czyta się ich jadłospis, zawsze bawi mnie zestawienie czasu wyjazdu z jednego parkingu z czasem dojazdu do następnego, obserwacje naukowe dotyczące fauny i flory są jakby paranaukowe. Ale pomiędzy tymi stronami znajduje się zarówno coś poważniejszego, czyli pamiętniki, osobiste intelektualnie i emocjonalnie, jak i dowcipna mistyfikacja (chyba nią właśnie jest) w postaci listów od Mamy, w jednym z których pisze ona o parze, którą widziała na parkingu przy autostradzie. Jest to kolaż wielu gatunków literackich, splot różnych tradycji podróżniczych, tekst czasem poważny, czasem trywialny, czasem humorystyczny. Samotny Wilk i Niedźwiedzica potrafią niezauważenie przeskakiwać z jednej nuty na drugą a piosenka, którą w ten sposób wygrywają, jest jak nieśmiertelny hit podróżniczy, który włączamy w aucie zapinając pasy, odpalając silnik i ruszając ku przygodzie.

„Autonauci z kosmostrady
Carol Dunlop i Julio Cortázar
Muza

Udostępnij