Destynacja: Antarktyda

Mike Libecki jest pełnoetatowym odkrywcą, wspinaczem i ojcem. Gdy się przedstawia, zaczyna od siebie jako ojca. W końcu córka jest jego największą inspiracją do tego, aby inspirować ją samą.

Mike wychował się w pobliżu pasma górskiego Sierra Nevada w Kalifornii. Wędkował, eksplorował okolicę, udawał się na polowania. Cały czas otaczała go przyroda, nic więc dziwnego, że postanowił nigdy się z nią nie rozstawać. Na pierwszą samotną wyprawę udał się, gdy miał sześć lat – wyruszył w sobotę, zaraz po porannej porcji płatków zbożowych i seansie „Królika Bugsa”. Pistolet na kulki – ówczesne uzbrojenie – zamienił na profesjonalny sprzęt. Dziś, ponad pięćdziesiąt wypraw później, nadal szuka wyzwań: najbardziej odległych i stromych skalnych ścian. Bywało, że podczas ekspedycji w pojedynkę stanowił potencjalny posiłek dla niedźwiedzi polarnych, a pustynię Takla Makan przemierzał z oparzonymi wrzątkiem dłońmi i stopami.

Przez kilka miesięcy Mike przygotowywał do wspólnej wyprawy swoją największą bohaterkę – córkę. Cel dziesięcioletniej Lilliany i jej ojca był prosty: zobaczyć pingwiny na Antarktydzie.

Udostępnij