14 października, 2015 Zhenya Voevodina
2+1 w podróży
Stacja bazowa: Moskwa, cel wyprawy: eksploracja świata, liczba pasażerów: najlepiej trójka.
Całe życie byłam niestrudzonym podróżnikiem. Pewnego dnia zaczęłam spotykać się z chłopakiem, który nigdy nie miał paszportu. Ale musiał go w końcu zdobyć, bo wyciągałam go z domu tak często, jak to możliwe, żeby zobaczyć świat. Ten chłopak to obecnie mój mąż, Sasha.
Prawie dwa lata temu urodził się nasz syn Tima. Na początku przerażające było wyobrażanie sobie naszego życia w modelu 2+1. Myślałam (podobnie jak wiele matek przy pierwszych porodach), że narodziny dziecka oznaczają kilkuletnie więzienie. Nastawiałam się na spędzanie pierwszych wakacji w jakimś wynajętym wiejskim domku pod Moskwą – co teraz wydaje mi się naprawdę niezłym pomysłem! – ale zamiast tego zarezerwowałam bilety do Grecji. Na miesiąc. Następna była Hiszpania – na dwa miesiące. Po niej Łotwa. Chorwacja. Następnie… W porządku, macie mnie – po naszej pierwszej podróży, gdy Tima miał zaledwie siedem miesięcy, poczułam jak wyzwalające jest zaakceptowanie prostej rzeczy: podróżowanie z dzieckiem może być zabawą. Co więcej, dzięki podróżowaniu rodzicielstwo – i ojcostwo – mogą przynieść masę radości!
Teraz Sasha ma napięty harmonogram, dlatego bardzo doceniamy to, że może dołączyć do naszej wyprawy. Nie muszę chyba dodawać, że podczas podróży uwielbiam oglądać ich obu i wyłapywać te interakcje ojciec-syn. Na wyjazdach Sasha, bardzo dumny ze swej nowo przyjętej roli ojca, wyjaśnia Timie jak pić z butelki, w jaki sposób kopać doły w piasku, jak naciskać przyciski windy albo jak karmić i głaskać kozę. Prawie wszystkich tych rzeczy można można nauczyć dziecko kiedy jesteśmy w domu, ale nowa sceneria i nieznane otoczenie nadają procesom nauczania głębszego znaczenia. Tima jest pojętnym uczniem, jeśli chodzi o rady od swojego taty. Niczym małpka śledzi Sashę i naśladuje jego ruchy i mimikę. Wiem, że to naturalne, ale Tima zaskakuje mnie za każdym razem, gdy go na tym przyłapie. Jako matka, pierwszy niesamowity komplement otrzymałam od natury lub genów – nazwijcie to jak chcecie – wygląd Timy bardzo przypomina mój. Myślę, że naturalny komplement dla Sashy, w tym momencie życia, może być bardziej znaczący: Tima uczy się od ojca pewnych męskich umiejętności, które – mam nadzieję! – rozwiną się w trwałe wartości.
Tima ma rok i 10 miesięcy, a na koncie 11 lotów i kolejne w planie. Zauważyłam, że podróżowanie z małym Timą wzniosła nas na nowy poziom zrozumienia, zarówno naszego syna, jak i nas samych. Nowe okoliczności zakwestionowały nasze osobowości i pchnęły nas do tego, aby na nowo odkryć kim jesteśmy. Nie, to nie miało zabrzmieć patetycznie, to po prostu prawda. Wiem, że Tima wkrótce zapomni o wielu drobnych szczegółach naszych podróży, dlatego staram się je uchwycić za pomocą mojego aparatu.
Zhenya Voevodina jest moskiewską fotografką. Więcej jej prac znajdziecie na Zhenya Voevodina Photography.