Zawalczyć o wszystko

Dick nie ukrywał, że był zaskoczony prośbą swojego syna. „To ponad moje siły” – mówił. Mimo to przystał na pomysł wzięcia udziału w pięciomilowym biegu charytatywnym, pchając przed sobą wózek inwalidzki z Rickiem.

 Historia prawdziwa

Rick Hoyt, w wyniku niedotlenienia podczas porodu, cierpi na czterokończynowe porażenie mózgowe. Słowa lekarza odbierającego poród brzmiały jak wyrok: „Pański syn nigdy nie będzie chodził”. Co czuje ojciec w takiej chwili? Jedni przyznają się do strachu, inni złości, czasami mówią o przerażeniu, zawsze o zwątpieniu.

Rodzice Ricka Hoyta, wbrew zaleceniom lekarzy, by umieścić syna w domu opieki, postanowili sami zaopiekować się dzieckiem. Z pewnością nie było łatwo, ale dzisiaj nie jeden ojciec, przyglądając się Dickowi i Rickowi, odczuwa zazdrość. Więź, która istnieje między nimi, pozwala zapomnieć o wielkiej tragedii, jaka spotkała rodzinę Hoytów.

Wszystko zaczęło się od pomysłu Ricka, aby wraz z ojcem wystartować w charytatywnym biegu. Czyste szaleństwo, aby biec w zawodach, pchając przed sobą wózek, na którym siedzi niepełnosprawny syn – tak na początku myślał Dick. Miłość do syna wzięła jednak górę.

Do dziś ten niezwykły duet ukończył 1091 imprez, w tym 252 triatlony, 70 maratonów i 94 półmaratony. Ludzie co jakiś czas pytają Dicka z czego jest najbardziej dumny? Ten odpowiada, że największą satysfakcję sprawia mu fakt, że nigdy nie zajęli z synem ostatniego miejsca.

 Oczami Taverniera

Na ekrany polskich kin, film Nilsa Taverniera pod tytułem „Ze wszystkich sił”, trafił w 2015 r., w dwa lata po światowej premierze. Oglądając trailer można pomyśleć, że oto nakręcono kolejny sentymentalny film o przełamywaniu barier, który sławi odwagę w czasach naporu, lecz, co najważniejsze, wszystko kończy się happy endem. Tak właśnie myślałem. Ale… film nakręcił Francuz, a ci jak wiadomo mają niezwykłą zdolność do ukazywania (nie)prostych historii w sposób zdystansowany i ujmujący. Wspomnieć tu można choćby „Nietykalnych” w reż. Oliviera Nakache i Erica Toledano.

Historia filmowa ma swoje źródło w prawdziwych wydarzeniach z życia Dicka i Ricka Hoytów. Filmowy Julien, podobnie jak Rick, cierpi na porażenie mózgowe, ale jak każdy nastolatek pragnie żyć normalnie. O „normalności” trudno jednak mówić, gdy relacje chłopaka z matką można zamknąć w słowie: nadopiekuńczość, a kontakt z ojcem zaczyna się i kończy na niewiele znaczącej wymianie uprzejmości. Jedynie siostra Juliena zbudowała z bratem dość silną, emocjonalną, ale – co warto zaznaczyć – równorzędną więź. Prawie osiemnastoletni Julien mimo wszystko odczuwa potrzebę kontaktu z ojcem, brakuje mu jego akceptacji, co z kolei buduje w nim poczucie winy. W rolę charyzmatycznego Juliena wcielił się Fabien Héraud, sam cierpiący na porażenie mózgowe. Jego rola tym bardziej jest godna podziwu. Pamiętać należy także o tym, że Héraud nie jest zawodowym aktorem. Tavernier relacjonuje jak doszło do ich pierwszego spotkania: „Fabien przysłał mi teledysk nakręcony z kolegami, na którym było widać jak szaleje na swoim wózku inwalidzkim! Miał rozbrajający uśmiech. Zrobiliśmy próbne zdjęcia i już było wiadomo, że bije od niego blask. Dla mnie Fabien jest jak słońce”.

 Start

Aby zmienić bieg zdarzeń Julien namawia swego ojca na start w triatlonie Ironmen w Nicei.

Chłopak wierzy, że wspólny start pozwoli im zbliżyć się do siebie. Ale triatlon Ironmen to prawdziwe wyzwanie dla w pełni zdrowego silnego i wysportowanego mężczyzny, a co dopiero dla ojca, który z niepełnosprawnym synem w ciągu 16 godzin, musi przepłynąć, przejechać na rowerze i przebiec określony dystans.

„W wielu rodzinach, które muszą się zmierzyć z kalectwem, zaobserwowałem energię, z jaką dziecko dąży do zmian” – mówi reżyser, Nils Tavernier. W historii opowiedzianej przez twórców filmu to Julien jest katalizatorem tych zmian. Głównie dzięki niemu ojciec odzyskuje (przede wszystkim dla siebie) kontakt z synem, ale także z żoną. Początkowe uprzedzenia ojca zastępuje wiara i podziw w dokonania i postępy Juliena. Ta, zdawać by się mogło, sztampowa konstrukcja psychiczna ojca, który swój czas dzieli między pracę a kawiarnię, uzupełniona została przez Taverniera o element strachu i zwątpienia. Paul nie tyle wstydzi się własnego syna, co boi się, że nie będzie w stanie sprostać jego wyobrażeniu o sobie. Powiedzieć, że jego gróboskórność to intergalna część jego systemu immunologicznego, to nic nie powiedzieć. Ale jego oschłość wobec najbliższych, choć wydawać się może najłatwiejszym rozwiązaniem, z czasem staje się jego więzieniem. Izolujący się od ludzi Paul sam siebie zamyka we własnym zwątpieniu, które można uznać za swego rodzaju przemoc życia wobec człowieka. Należy jednak przy tym zauważyć, że każde wystąpienie wobec zwątpienia jest równocześnie – jak pisał Leszek Kołakowski – „potępieniem życia”.  W jednym z wywiadów reżyser mówi: „Tylko Bóg wie jak trudno się zmienić, będąc już ukształtowanym człowiekiem, pełnym uprzedzeń! Właśnie to przytrafiło się ojcu w moim filmie, kiedy uświadomił sobie: „moja żona nie jest dokładnie taka jak sądziłem, a mój syn nie do końca odpowiada wyobrażeniu jakie o nim miałem”. Od chwili gdy Paul to zrozumie, jego życie i relacja z synem, wkroczą na zupełnie nowe tory. Ta myśl nie tylko popchnie go do startu w zawodach, ale doda mu sił, aby razem z synem zawalczyć o wszystko.

 

 

 

Udostępnij