Wyższy wymiar

Ojciec, syn i potężna natura. Upokorzenie i przemiana. O scenariuszu i produkcji filmu „Wołanie” rozmawiamy z jego reżyserem – Marcinem Dudziakiem.

Fathers: W filmie stawia pan gesty ponad słowami. Józef i Antek raczej wspólnie milczą niż rozmawiają, a gdy dochodzi do sceny, w której syn mocno przytula się do ojca, synonimem „kocham cię” jest: „śmierdzisz papierosami”. Męski świat wymaga werbalnej oszczędności?

Marcin Dudziak: Dla mnie to nie jest do końca opowieść o ojcostwie. Kontekst rzeczywiście jest taki, że ojciec zabiera swego syna na wyprawę, ale moją ambicją nie było skupienie się na ich relacji, a raczej na tym, że w obecności ojca, chłopiec przeżywa pewną przemianę albo przynajmniej jej zapowiedź. Jeśli chodzi o to, że słów jest niewiele – chciałem bardziej oddać ten stan, niż go doprecyzowywać w dialogach.

Mało w „Wołaniu” słów, za to dużo pierwotnych dźwięków – odgłosów świerszczy, ptaków, głośnego szumu drzew, niepokojących szelestów. Gdy Antek wspina się po wystających konarach drzew, muzyka przypomina oddech olbrzyma. Do tego gwizdanie ojca, powracający i kojący śpiew matki. Jak wyglądało przygotowanie tej ścieżki dźwiękowej?

Od początku miałem wyobrażenie o tym jak ten film powinien brzmieć. Montaż powstawał jednak „na głucho”. Dopiero po jego zakończeniu zaczęliśmy udźwiękowienie. W międzyczasie zrobiliśmy dodatkowy plan dźwiękowy gdzie specjalnym mikrofonem nagrywaliśmy atmosfery. Później z Jackiem Pająkiem, pracowaliśmy nad tym, by przyroda zabrzmiała jak przyroda. Wiele tych brzmień powstało syntetycznie. Te detale, szumiące liście – wszystko było nagrywane w studio, nakładane na siebie, warstwowane, aż w końcu uzyskało taką gęstość, że brzmiało właśnie tak, jak chciałem. W to wszystko wtopiliśmy muzykę Karola Czajkowskiego skomponowaną ze zmodyfikowanych dźwięków z tamtych miejsc.

Film jest oparty na opowiadaniu Kazimierza Orłosia. Podobnie jak autor „Zimorodka” nieco zwodzi pan widza piękną przyrodą. Ale nie ma w tym sielanki, zamiast niej jest groza. Subtelna, budowana stopniowo, ale jednak groza.

Nie lubię tego nazywać grozą, wolę mówić o niepokoju. Chłopiec czuje, że natura reprezentuje coś co jest większe od niego. Większe pod każdym względem, i skali, i czasu. On jako człowiek jest tylko drobiną w tej wiecznej przestrzeni. W tym niepokoju jest strach, ale też ekscytacja, zachwyt. Cała mieszanka emocji.

W opowiadaniu Orłosia Antek boi się niedźwiedzia. Jego strach jest określony, nazwany. W „Wołaniu” pojawia się raczej lęk. Czego poza przeskalowaną przyrodą boi się chłopiec?

Własnej wyobraźni.

A co z zapewnieniami ojca? Jego biblijne imię – Józef – podkreśla patriarchalny kontekst. Mężczyzna opiekuje się synem, uspokaja go, jednak Antek wciąż czuwa, nie śpi, nasłuchuje. Dzieci z reguły ufają rodzicom. Tu słowo ojca to za mało?

W tej sytuacji słowa nie są wystarczające. Nawet zapewnienia z ust dorosłego.

Męska wyprawa to okazja do wzajemnego poznania się ojca i syna. Jest też wątek metafizyczny – Antek pyta ojca dlaczego ten się nie modli. Odpowiedź Józefa jest wymijająca. Z kolei wiara chłopca jest dziecięca, ale nadaje jej pan moc, prawda?

W tym dialogu przy ognisku pojawia się odwołanie do Boga, ale w rzeczywistości wątek metafizyczny jest znacznie szerszy. Dla mnie kontakt z naturą przywołuje ten wymiar. Naturalna przestrzeń jest boska, to coś, co ustawia człowieka we właściwych proporcjach do świata. Antek pewnie po raz pierwszy doświadcza istnienia Boga.

Pański pierwszy film, krótkometrażowy „Słowa” z 2010 r. to intymna relacja dojrzałego mężczyzny i jego ojca. I mimo, że wspominał Pan, iż nie skupia się w „Wołaniu” na relacji ojca i syna, to jednak ten wątek jest tam silny – ojcostwo jest wystawione na próbę. Dlaczego ojciec? Dlaczego trudna relacja?

Słowa to historia inspirowana moim ojcem i moim dziadkiem. Opowieść o sytuacji w obliczu śmierci, dla mnie niezwykle osobista. Przyglądałem się temu jako świadek. A „Wołanie” nie jest o mnie, ale jednocześnie mnie dotyczy. Utożsamiam się z tymi przeżyciami. To wspomnienie trudnego do opisania momentu sprawiło, że coś we mnie odżyło, coś mnie dotknęło. I niby oba konteksty filmów są podobne, bo dotyczą ojca i syna, jednak w rzeczywistości dotyczą czego innego.

 Na Fathers.pl możecie również przeczytać recenzję „Wołania”.

Udostępnij