Pozwólmy dzieciom się ponudzić

O potencjale zwykłych przedmiotów i inspirujących dzieciakach rozmawiamy z Krzysztofem Kubaskiem – ojcem i projektantem wzornictwa przemysłowego.

Jak wyglądało dzieciństwo Krzysztofa Kubaska?

Ciekawość  i podziwianie świata, a w szczególności rzeczy codziennego użytku. Obserwowałem detale, przyglądałem się konstrukcjom, mechanizmom. Uwielbiałem rozkręcać radia, przyrządy kuchenne i inne ciekawe urządzenia. Dziwiłem się, kiedy skręcając je z powrotem zawsze zostawały mi jakieś części, a urządzenie działało bez zarzutów. Często spędzałem wakacje na wsi, w górach. Mój wuj, brat mojego taty, był góralem ze Spisza. Często naprawiał różne maszyny ze swego gospodarstwa, wykonywał tajemnicze drewniane przedmioty. Uwielbiałem mu w ciszy towarzyszyć. Przyglądać się, potajemnie podkradając mu jego zdolności. Uwielbiałem również przebywać przy maszynie do szycia mojego taty, który był kuśnierzem. Patrzeć, jak jego dłonie sprytnie uciekają przed szaloną igłą, która zostawia zgrabny ścieg łącząc w całość kawałki skór tak, aby powstał ciepły kożuch.

Czyli twoja fascynacja projektowaniem trwa w zasadzie od zawsze. Kiedy przekułeś ją w realne działania?

Dopiero po latach zrozumiałem, że wiedza, którą zdobyłem poprzez moją ciekawość, jest bezcenna dla projektanta. Kończąc studia na Akademii Sztuk Pięknych, wkraczając w świat projektowania, towarzyszyło mi poczucie pewnego żalu, że zamiast technikum samochodowego nie skończyłem liceum plastycznego. Czułem, że moje projekty są zbyt techniczne, zbyt proste, że nie ma w nich udziwnienia artystycznego. Dziś właśnie tę techniczną cechę w sobie cenię najbardziej. Ona pozwala mi bez przeszkód wyobrazić sobie projekt z jego wnętrzem, które często jest wyzwaniem projektowym.

Wiedza techniczna przydała się z pewnością przy projektowaniu robotów społecznych. Jak to się stało, że student ASP zaczął współpracować z robotykami?

Roboty pojawiły się w moim życiu dosyć spontanicznie, na początku pracy na Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Pewnego dnia zespół Wydziału Robotyki Politechniki Wrocławskiej, poszukując projektanta, zapukał do drzwi pracowni, w której pracuję z prof. Janem Kukułą. Sprawy szybko się potoczyły, kiedy zespół robotyków zobaczył moje koncepcje na szkicach. Dzięki sprawnej współpracy doszło do realizacji przełomowych koncepcji. Współpracujemy już od 5 lat tworząc nowe rozwiązania z różnych dziedzin.

Gdzie szukasz inspiracji do swoich projektów?

Inspiracja to proces, który uruchamia się wtedy, kiedy w głowie pojawia się wiele wątków z różnych dyscyplin. Dlatego lubię oglądać filmy z bardzo skrajnych dziedzin, słuchać różnych rodzajów muzyki, dotykać przedmiotów. Często inspiruje mnie technologia dająca konkretne możliwości wykonawcze. Otwiera w mojej głowie wachlarz możliwości, a czasem niesamowita prostota konstrukcji z natury pobudza moją wyobraźnię. Bywa, że inspirują mnie rzeczy codziennego użytku, a dokładniej, ich niefunkcjonalność i nieużyteczność, która jest pretekstem i zachętą do nowego lepszego projektu.

Obecnie jesteś ojcem, projektantem i wykładowcą. Jak udaje ci się połączyć te role?

Bywa różnie. Zadanie bycia ojcem staram się spełniać świadomie i odpowiedzialnie. Czasu nie da się podzielić, trzeba próbować pozwolić dzieciom uczestniczyć w wielu naszych codziennych czynnościach. Zdarza się, że dzieciaki biegają między studentami na zajęciach lub buszują po pracowni, przybijając gwoździe gdzie popadnie. Potrzebuję czasu skupienia na projektowaniu, który muszę spędzić w samotności. Na szczęście jest mama dzieciaków, która czuwa i przejmuje inicjatywę.

Czyli ojcostwo to wyzwanie?

Ojcostwo jest jak bycie przewodnikiem górskim. Wydaje mi się, że pokazuję moim dzieciom najlepsze góry i szlaki, ale one same zadecydują, którą trasę warto wybrać, żeby zdobyć szczyt .

Czy to, że zajmujesz się projektowaniem ma wpływ na sposób wychowywania dzieci?

Nasze dzieciaki są niesamowitą inspiracją, ich wrażliwość na otaczającą codzienność i spontaniczne reakcje przypominają mi moje dzieciństwo, kiedy doświadczałem i uczyłem się. Nasz model wychowania jest przemyślany, jest w nim dużo swobody, kreatywności, otwartości. Jesteśmy twórczymi ludźmi i nasz sposób bycia na pewno wpływa na nasze dzieci.

Coś cię zaskoczyło w ojcostwie?

Rozmawiamy z żoną o każdym etapie rozwoju naszych dzieci, staramy się być czujni, przewidywać. Na razie czuję, że wszystko idzie po naszej myśli. Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale nie mam obaw. Najważniejsze, aby czuły, że wierzymy w to, co robią i akceptujemy to.

Zaangażowałeś się w realizację projektu „KIDS DESIGN SPACE – dzieci projektują przestrzeń”. Czym charakteryzuje się praca z dzieciakami?

Każde spotkanie z nimi inspiruje. To są otwarte głowy, które nie patrzą poprzez utarte schematy czy zasady. Energia, którą niosą, stymuluje projektanta do myślenia.

Podczas warsztatów zwracałeś uwagę na nadmiar rzeczy, którymi się otaczamy. Denerwuje cię konsumpcjonizm i era jednorazówek?

Jestem przeciwnikiem generowania produktów niepotrzebnych i nadmiernego produkowania nowych modeli tylko dlatego, że stary już nie pasuje do koloru ścian. Przykładem może być krzesło przeprojektowywane na tysiąc różnych sposobów. Ilość składowanych starych krzeseł lub odpadów po nich rośnie w zastraszającym tempie, a przecież krzesło służy tak prostej czynności jak siedzenie. Albo szczoteczka do zębów, która krzyczy z półki swą niesłychanie rozbudowaną formą, a poziom skomplikowania jej procesów wykonawczych jest wielki, choć służy ona jedynie do mycia zębów i to przez zaledwie 2 miesiące. W tym wszystkim najważniejsza jest świadomość, że to, co posiadamy ma lub będzie miało na nas jakiś wpływ w całym okresie swego życia i po nim.

Myślisz, że jesteśmy jeszcze w stanie zejść z konsumpcyjnej ścieżki?

Naszymi banknotami głosujemy codziennie na dobry i zły stan rzeczy. Mam nadzieję, że świadomość człowieka w tej kwestii będzie się poprawiać.

A co z klockami Lego? Zawojowały światowy rynek, ale czy należą do kategorii zabawek, które szybko rzuca się w kąt i sięga po inne?

Lego jest fantastyczną zabawką, na dodatek można w pełni poddać ją recyklingowi. Istnieją instytucje, które skupują Lego i odsprzedają je dalej, a poza tym jest to produkt ponadczasowy, który jeszcze długo będzie towarzyszył dzieciom w codziennej zabawie.

Jak uświadomić dzieciom, że w przedmiotach codziennego użytku tkwi nieodkryty potencjał kreatywny? Jak pokazać im, że z rzeczy niby zwyczajnych, mogą stworzyć coś niezwykłego?

Najważniejsze abyśmy nauczyli dzieci otwartości i umieli nie przeszkadzać im w eksplorowaniu codzienności. Niepokojąca jest kakofonia estetyczna, kolorystyczna etc., która towarzyszy dzieciom na co dzień, podczas zabawy nadmiernie stymulującymi zabawkami. Dajmy dzieciom papier, sznurek, stary karton, zużytą butelkę, rolki po ręcznikach papierowych. Pozwólmy im używać naszych narzędzi, sztućców dla dorosłych, nożyczek, linijki, prawdziwego kubka, a nie takiego dla dzieci. Pozwólmy dzieciom się trochę ponudzić, bo nudząc się dziecko ma okazję sprawdzić czego potrzebuje. I na koniec – traktujmy je na równi z nami, aby czuły, że to, co robią jest ważne.

Za materiał bardzo dziękujemy zespołowi projektu „KIDS DESIGN SPACE – dzieci projektują przestrzeń”, któremu mieliśmy przyjemność patronować.

 

 

Udostępnij