Portety 50 wysp

Jest w odkrywaniu nieznanych miejsc odwieczne pragnienie ludzkości, aby potwierdzić, że nie jesteśmy sami we wszechświecie. Stąd wszystkie wyprawy zamorskie i wreszcie – kosmiczne ekspedycje. Ale czy zanim postawimy stopę na bezludnym lądzie, rzeczywiście musimy odważyć się przekroczyć próg własnego domu?

Może najpiękniejsze podróże to te, które odbywamy w wyobraźni? Wszak każda realna podróż zaczyna się przecież w naszym umyśle, a jej źródłem jest potrzeba poznania, nazwania i odniesienia własnego „ja” do owego tajemniczego, nieznanego miejsca. Wyobraźnia jednak potrzebuje konkretnego bodźca, punktu zaczepienia, którym stać się może mapa lub ich zbiór: atlas. Paradoksalnie to właśnie mapa, oglądana w zaciszu własnego domu, może nas uczynić „zawiadowcą marzeń”.

„Atlas wysp odległych” to lektura obowiązkowa, zarówno dla podróżników, jak i dla zatwardziałych domatorów. Jedni odnajdą w nim nowe fascynacje i ustalą nowe azymuty, inni, choć na chwilę, przeniosą się do innego świata. A wyprawa to niezwykła, od Wyspy Antypodów, Floreanę, Pakapuka, przez Amsterdam i Południowe Wyspy Kellinga, Semisopochnoi (Wyspy Szczurze), po Orkady Południowe, Wyspę Zwodniczą i Wyspę Franklina. Cały świat rozpisany na nieznane, czasami niezamieszkane i trudno dostępne miejsca.

I naprawdę, jak chce tego sama autorka, czyta się jej książkę jak poetycki tom. Sama Schalansky zresztą wykazuje spory poetycki talent. Jej wrażliwe i czułe spojrzenie trafia w samo sedno. Po mistrzowsku operuje metaforą i porównaniem, w całej książce nie ma ani jednego niepotrzebnego słowa. Jej styl jest oszczędny, ale jak wiadomo: mniej znaczy więcej, a „Atlas wysp odległych” zdaje się tylko potwierdzać ową tezę. Książka Schalansky to jednak nie tylko poetycki atlas, piekny opis nieznanych wysp. To, użyje tego słowa: dzieło – dotykające istoty rzeczy, starające się zrozumieć i odpowiedzieć na odwiecznie nurtujące człowieka pytania o sens istnienia, materialnego i namacalnego „bycia” w świecie i w końcu „nie-bycia”, utraty. Przepięknie o tym pisze autorka, opisując wyspę Takuu (Papua-Nowa Gwinea), która po każdej burzy kurczy się, aby w końcu zniknąć w morzu: „za miesiąc lub za rok”. I to powolne znikanie, o którym wiemy, z którym może i jesteśmy oswojeni, to jednak zasmuca nas i niepokoi.

Autorka na co dzień jest projektantką książek. Studiowała historię sztuki i projektowanie komunikacji wizualnej. Sama jest odpowiedzialna za to jak „Atlas wysp odległych” wygląda. W roku 2009 w Niemczech książka ta zdobyła tytuł „Najpiekniejszej Niemieckiej Książki Roku”. Wyróżnienie to nie może dziwić. Już sam układ, wybór czcionki, projekt wyklejki, okładki, wszystko to sprawia, że czytelnik trzyma w ręku książkę przemyślaną od początku do końca.

„Atlas wysp odległych” to także książka o samotności, samotności podróżnika, którym jest, w dosłownym czy też metaforycznym sensie, przecież każdy z nas. Są podróże, które prędzej czy później będziemy musieli odbyć sami. Ważne, aby w tej naszej samotności dostrzec, jak pisze Szymborska „świat nie z tego świata”:

„Lubię mapy, bo kłamią.
Bo nie dają dostepu napastliwej prawdzie.
Bo wielkodusznie, z poczciwym humorem
rozpościerają mi na stole świat
nie z tego świata”.

„Atlas wysp odległych”
Tekst i ilustracje: Judith Schalansky
Tłumaczenie: Tomasz Ososiński
Wydawnictwo Dwie Siostry

 

Udostępnij