Pierwsze słowo

Od blisko dziewięciu lat obserwujemy jak rosną nasze dzieci. Każdy dzień jest wypełniony niezliczoną ilością małych radości, a niejednokrotnie wielkich zmartwień i trosk.

Jesteśmy wspólnie z Dominiką w podróży, podczas której szczególnie dbamy o naszych małych pasażerów. Towarzyszymy Lidce w pierwszych dniach szkoły, wspierając ją w tym, co nowe i nie do końca znane. Słuchamy bujnych opowieści Krysi, u której buzia zamyka się w momencie, kiedy już na dobre zaśnie wieczorem. Przyglądamy się Teofilowi, który z tygodnia na tydzień zmienia swoje męskie upodobania, przybierając kolejne wcielenia: operatora koparki, strażaka, piłkarza. Podnosimy z podłogi Joachima, który po kolejnych upadkach okazuje swoje rozgoryczenie, bowiem nauka chodzenia okazała się trudniejsza i bardziej bolesna niż przypuszczał.

Jest jednak równie wielkim darem od blisko dziewięciu lat towarzyszyć mojej żonie w pasji stawania się Mamą.

Wśród obowiązków każdego powszedniego dnia nie zawsze znajduję czas, aby kucnąć w rogu pokoju, kuchni, podwórka – w czapce niewidce – i dokładnie przyjrzeć się jej staraniom.

Wczesnym pobudkom, by zdążyć ugotować dla wszystkich owsiankę, nie rozgotowując przy okazji płatków. Umiejętności rozpoznawania rozmiaru majtek i rajstop, właściwych dla każdego z naszych dzieci. Zapachu świeżo upieczonego chleba, zagniecionego późnym wieczorem ciasta ze starannie dobranych mąk i zakwasu. Słodkiego smaku dżemów wysmażanych każdego lata na węglowej kuchni w Komańczy. Starannie zaścielonych łóżek już po dziesięciu minutach po naszym wyjściu z domu. Nieprzespanych nocach poświęconych na karmienie piersią. Zupek przygotowanych dla najmłodszych, tak aby nie musieli raczyć się tym, co zamknięte w sklepowych słoikach. Ciepła czułych dłoni położonych na policzkach dzieciaków przed snem. Czasu poświęconego na przeczytanie dzieciom tysięcy stron książek. Odwagi, aby pozwalać im poznawać świat i ludzi, tworząc jednocześnie przestrzeń na popełnianie błędów. Wielkiej woli ciągłego doskonalenia się w podejmowanych działaniach.

Oprócz tych małych, powszednich, precyzyjnie wymalowanych dzieł, są również te wielkie, których nie sposób nie zauważyć.

Dziewięciomiesięczne okresy ciąży naznaczone niepewnością oczekiwania. Ból porodu dzielnie przełamany radością szczęśliwych narodzin. Tysięcy kilogramów wniesionych na rękach na czwarte piętro naszego mieszkania podczas powrotów z dziećmi z każdego ze spacerów. Nieustających poszukiwań odpowiedzi na pytanie: czy nie można czegoś zrobić lepiej, ugotować zdrowiej. Powołania, które przerodziło się w pasję – dającą siłę całej rodzinie.

PS Dziś szczególnie wdzięczny jestem swoim dzieciom, że pierwszym wypowiedzianym przez nich słowem – każdorazowo było właśnie Mama. To dzięki temu ja stawałem się tatą…

Więcej wpisów Filipa możecie znaleźć tutaj: Im dalej w Las
Autor zdjęć: Adam Jaremko

Udostępnij