Patyk

Pierwsze drewniane meble Tomasz Lis wytwarzał na korytarzu i balkonie bloku w Warszawie. Pod Poznaniem znalazł dom i miejsce na warsztat, który wyremontował własnymi siłami. Teraz czas by zaopatrzył go w narzędzia i zamienił patyk w Patyk. I możemy mu w tym pomóc.

Jedne z moich najwcześniejszych wspomnień z dzieciństwa wiążą się z ojcem – zawsze po normalnej pracy zaczynał drugą – majsterkowanie. Wtedy, jako dzieciak, zakradałem się do jego warsztatu i podbierałem mu narzędzia, próbowałem sam wykonywać jakieś konstrukcje, zwykle jednak byłem szybko wyganiany. Wiedziałem już jednak, że jeśli czegoś nie mam, zawsze mogę to wykonać sam. Tak właśnie robił mój ojciec. Zamiłowanie do majsterkowania i prac manualnych przydały mi się w liceum plastycznym, później czasami pomagałem komuś wykonać jakiś mebel, czasami wykonywałem przedmioty na zamówienie (tu dziękuję cierpliwym sąsiadom z Warszawy!). Miałem wielką frajdę z samej pracy, a jeszcze większą odczuwałem satysfakcję widząc uśmiechnięte twarze zadowolonych przyjaciół. Coraz częściej zacząłem przyglądać się pracy rzemieślników i rękodzielników – doceniać ich wytrwałość, pieczołowitość i dbałość o detal.

Po rezygnacji z życia w Warszawie i pracy w branży mediowej wyprowadziliśmy się z żoną na wieś pod Poznaniem. W pakiecie z domem i starą oborą dostaliśmy… chlew. Po latach przypomniałem sobie jak bardzo marzyłem o własnym warsztacie, o robieniu mebli, o zabawie w drewnie, o spawaniu. Wiedziałem, że patyk (w Wielkopolsce „patyk” to chlew lub kojec dla świń) będzie moim warsztatem. Najpierw musiałem oczyścić go z gruzu, śmieci, złomu, spróchniałych belek po dawnym dachu, następnie – wylać posadzkę. Później poszło nieco łatwiej – nadmurowałem ściany, założyłem więźbę dachową, zamówiłem dachówkę i wymurowałem kamieniami 100 mkw. podjazdu. Mam swój pierwszy, wymarzony warsztat. Jest solidny i zaakceptowany przez sąsiadów – na wsi ludzie starannie i regularnie obserwowali jego przemianę. Jestem bardzo dumny z patyka.

Warsztat przydał się od razu: nie mogliśmy kupić do nowego-starego domu takich mebli, które by nam się podobały, a jednocześnie były w akceptowalnej dla nas cenie. Żona rozrysowała projekty, a ja je po prostu wykonałem. Po kolei pojawiali się kolejni potrzebujący i w ten sposób, bardzo szybko meble mojego autorstwa – stoliki, półki, konsole, wyspy kuchenne i garderoby – zaczęły z patyka wyjeżdżać do różnych miast w całej Polsce.

Bardzo ważnym dla mnie i jednocześnie nietypowym projektem był Domek dla Beci – w 100% zaprojektowany przez moją siostrzenicę Anielę dla jej ulubionej maskotki. Musiał pomieścić wiele mebli i całe wyposażenie – Aniela z modeliny wykonuje bardzo precyzyjne miniatury w skali 1:12. Podołałem i temu trudnemu zadaniu. W zamian dostałem miejscówkę dla patyka w domu Beci.

Coraz bardziej uwielbiam spawanie, szlifowanie, wiercenie i struganie. Teraz wykonuję bardziej skomplikowane meble z pięknego drewna (mam alergię na tzw. klejonki) i stali. Dla siebie, dla znajomych i znajomych znajomych. Jestem samoukiem, ale dużo zawdzięczam okolicznym mieszkańcom (Szymonie i panie Hirku – dzięki!), spawaczom, którzy pomogli w szybszej pracy i YouTubowi.

W moim życiu wiele się zmieniło. Tęsknię czasami za ludźmi z dawnej pracy, choć całe szczęście mamy wciąż kontakt i trochę prostszą codziennością, ale jednocześnie każda nowa zdobyta umiejętność to dla mnie źródło radości. Każdy udany mebel i każda zadowolona z niego osoba dodają moim skrzydłom wiatru. Zamiast sportową toyotą jeżdżę 18-letnim transporterem i wiem już, że chcę, żeby wykonywanie mebli stało się moim zawodem. Chcę, żeby patyk został Patykiem – marką nietypowych mebli. I marzę o wyposażeniu własnego warsztatu, z prawdziwego zdarzenia.

Tomasz Lis bierze udział w konkursie dla pasjonatów – It’s your life, just take it – organizowanym przez markę Kruger&Matz, którego zwycięzcy sfinansują swoje projekty. Konkurs  potrwa do 23 września 2015 r. – do tego czasu możecie głosować na Tomasza Lisa i przyczynić się do wyposażenia jego warsztatu.

Patyk

Udostępnij