Nadzieja dla umarłych

Po co umarłym nadzieja? Po to, aby ktoś rozwikłał tajemnice ich śmierci. Tym kimś, tą nadzieją, jest Hoke Moseley – ten sam, który w „Miami blues” borykał się z problemami ze sztuczną szczęką i zagadką śmierci Krisznowca.

Hoke był wówczas trochę innym człowiekiem, mniej „ociosanym”, bardziej szorstkim. Kiedy jednak do jego życia wkraczają trzy kobiety, musi nieco zmienić kurs i wykazać się cechami, które dotychczas pozostawały uśpione. Owe niewiasty to jego dwie nastoletnie córki, wychowywane dotychczas przez matkę, które chcą aby przez najbliższe lata to ich ojciec sprawował nad nimi opiekę rodzicielską. Sue Ellen i Aileen znienacka pojawiają się w obskurnym hotelu, w którym mieszka detektyw, a zaraz za nimi pojawia się tam trzecia kobieta – Loretta Sanchez, współpracowniczka Moseleya, która właśnie stoi na życiowym zakręcie i potrzebuje jego wsparcia. Życie zawodowe Hoke toczy się równie szybko co osobiste – trafia mu się podejrzana sprawa, która tylko pozornie wygląda na śmierć z przedawkowania, i niemal w tym samym czasie dostaje stos akt umorzonych spraw, które musi zrewidować i gdy tylko się w nie wgłębia, akcja nabiera obłędnego tempa. Detektyw przerzucając stare dokumenty dokopuje się spraw, których rozwiązanie może przyjść dopiero po jakimś czasie. I to jest właśnie ten moment.

okladka

W tym całym szaleństwie i równie szalonej atmosferze Miami Hoke Moseley działa z godnym podziwu spokojem i determinacją. Za priorytet stawia sobie zapewnienie możliwie komfortowych warunków córkom i współpracowniczce i chyba to sprawia, że można wreszcie zacząć go lubić. Oczywiście pamiętając o tym, że „komfortowe warunki” w jego mniemaniu to m.in. znalezienie pracy dla szesnastolatki i uczenie jej zdobywania przewagi psychicznej nad potencjalnym pracodawcą (oraz mając na uwadze, że kiedy to nie działa Hoke własnoręcznie rozwiązuje problem nie przebierając w środkach. Dla dobra kobiet, które ma pod opieką). Trudno nazwać go nieskazitelnym stróżem prawa – zbyt dobrze potrafi wykorzystać swoją pozycję oraz zasady, którymi kieruje się to bezwzględne miasto, jednak dzięki obecności córek zyskuje nieco łagodniejsze oblicze i poznajemy empatyczną stronę detektywa Moseleya. Miami nadal jest brutalnym i niebezpiecznym miastem, jednak stróże prawa, a przynajmniej ten jeden, są już jakby sympatyczniejsi.

Ilustracje do pierwszej części przygód Moseleya, ”Miami blues”, wykonała Ola Niepsuj. Tym razem dzieło to przypadło w udziale Mikołajowi Moskalowi – te rewelacyjne grafiki, podobnie jak prace Oli Niepsuj, są ograniczone kolorystycznie do dosłownie paru barw – pomarańczu, bieli i czerni. I niczego więcej tu nie trzeba. Moskal mając ograniczoną paletę koncentruje się na formie – dość abstrakcyjna świetnie współgra z tekstem podczas lektury, nabiera znaczeń, stawia akcenty, intryguje.

Dialog z niemal romantyczną nowo odkrytą naturą Hoke’a przewrotnie podejmuje dołączony do książki plakat przedstawiający bożyszcze kobiet w latach 70. – Julio Iglesiasa.

„Nadzieja dla umarłych”
Charles Ray Willeford
Mundin
Udostępnij