Mała płyta

Tworzenie muzyki dla dzieci jest dla mnie dyscypliną nieco wątpliwą. Na przekór temu co zdarza się przeczytać tu i ówdzie, ta liczna i zróżnicowana grupa społeczna jest bowiem – podobnie jak mężczyźni czy kobiety, którym również proponuje się dźwięki skrojone pod „nich” – pełna własnych przyzwyczajeń, gustów i preferencji.

Znam dzieciaki, które uwielbiają piosenki z „Akademii Pana Kleksa” i takie które już na pierwsze słowa Piotra Fronczewskiego reagują rozpaczą. Kiedy wpadają do mnie znajomi, niektóre z ich pociech domagają się bajki z winyla, inne już od progu wołają „wujek, puść mi muzykę z kosmosu” mając na myśli syntezatorowe eksperymenty duetu Autechre. Jednak bez względu na to czy w domu słuchają Teletubisiów czy Television, wszystkie – jak jeden mąż – chodzą spać, a większości z nich przychodzi to opornie.

I tu pojawia się Jerz Igor. Zwierzątko miłe i sympatyczne. Nawet kolce ma delikatniejsze niż jego leśni pobratymcy i pogłaskać da się z włosem. Przypomina nieco bohatera ulubionej bajki Michela Gondry, radzieckiej animacji Yuriy’a  Norshteyna „Yozhik v tumane”. Podczas 10 minut jej trwania tytułowy „Jeż we mgle” przemierza leśne runo, spowite gęstym jak mleko tumanem, gubiąc co chwilę swój szlak i tobołek gdzieś pomiędzy jawą a snem. Powołany do życia przez dwóch warszawskich instrumentalistów związanych ze sceną improwizowaną Jerz Igor – podobnie jak jego 40 letni już prawie, wschodni kuzyn – nie jest zbyt żwawy i niczym niezmąconą drzemkę ceni sobie bardziej niż żwawe podrygi. Nie jest on jednak zwyczajnym leniuchem. Jest zwierzakiem wrażliwym i kreatywnym, ma szerokie horyzonty i nieskrępowaną wyobraźnię. I tylko nad wyraz często morzy go sen.

Nagrane we współpracy ze sporym gronem gościnnie udzielających się muzyków i tekściarzy 12 piosenek składających się na „Małą płytę” łączy właśnie wrażliwość i szerokie horyzonty. Czy w tle pobrzmiewa bossa nova, synthopop czy nurzające się w pogłosach klawisze, oprowadzający po swoim świecie Jerzyk nie przestaje bacznie obserwować okolicy, snuć marzeń i radzić sobie ze swoimi – nie zawsze przyjemnymi – uczuciami. I w tym właśnie aspekcie drzemie (nomen omen) największa siła albumu stworzonego przez Igora Nikiforowa i Jerzego Rogiewicza. Bo nagrać utwory, które będą usypiać nie jest szczególnie trudno, umieścić w nich tyle odwołań gatunkowych by zaspokoić gusta różnych maluchów – przy tak szerokim zastępie współpracowników – też da radę. Jednak sprawić, by owe kompozycje były czymś więcej niż tylko czasoumilaczem czy stricte funkcjonalnym zbiorem kołysanek – to już nie lada wyzwanie. Wyczyn, który wydaje się być najważniejszą składową tworzenia muzyki dla dzieci, a któremu warszawski duet sprostał celująco.

„Mała płyta”
Jerz Igor
LadoABC
 
  
Udostępnij