Te litery chyba zwariowały!

Kiedyś „Poczytaj mi mamo” dziś „Typogryzmol”. Jak młode dzieci wnikają w świat alfabetu i co widzą w jego kształcie nim dowiedzą się, że litery to litery? Droga wnikania najmłodszych w otoczenie wizualne i jego niuanse może być ciekawie stymulowana. Wie o tym Jan Bajtlik, który tworzy dla dzieci różnych środowisk odległe typograficzne poligony.

Pracujesz z dziećmi używając liter? Jak wyglądają Twoje autorskie warsztaty? W jakim wieku są dzieci, z którymi pracujesz?

Uczestnikami moich zajęć są dzieci w wieku od 3 do 10 lat. Są dwie grupy odbiorców. Jedna grupa to dzieci, które uczestniczą w warsztatach, które współorganizuję w ramach np: festiwali literatury dla dzieci, targów książki, promocji własnych książek czy w ramach projektów edukacyjnych różnych instytucji kultury. Drugą grupą są dzieci, które w przeciwieństwie do tych powyżej w ogóle nie mają dostępu do książek o wysokim poziomie edytorskim, nie mają możliwości sensownej edukacji artystycznej. Są to dzieci z ośrodków pomocy społecznej, domów dziecka, świetlic socjoterapeutycznych czy innych miejsc w których brak tego typu zajęć – pracuję z nimi w ramach swojego projektu stypendialnego stypendium artystycznego m. st. Warszawy. Obydwie grupy uczestników są tak samo kreatywne, wspaniałe, mają bogatą wyobraźnię i chęć do działania. Warunki miejsca w którym odbywają się warsztaty, ilość i wiek dzieci decydują o temacie warsztatów i doborze materiałów. Szczególny nacisk kładę na rolę typografii i traktowanie liter jako środka formalnego i wyrazu ekspresji. Te warsztaty mają dać dziecku to, czego nie otrzyma i nie znajdzie w materiałach dydaktycznych i na zajęciach szkolnych. Zabawa da nowe spojrzenie na używanie liter w ich pierwotnym sensie i jako formy wizualnej. Działanie typograficzne, liternicze nie jest jedynym celem zajęć. Zależy mi również aby pracowały z rozmachem, przełamywały stereotypowe zachamowania twórcze wyniosie z szkoły lub domu. Pracujemy na papierach dużego formatu (często każdy otrzymuje aż kilka metrów papieru!), używamy podstawowych materiałów: pasteli, szerokich pędzli, 3 kolorów podstawowych farb i papierów, tuszu, plasteliny, makulatury, szablonów itp. Uczę ich tego czego sam uczyłem się na ASP. Daję im swobodę twórczą i wolność. Traktuję ich jak równego sobie partnera do rozmowy i pracy. Temat i dobór materiałów nakierowuje ich na nowe rozwiązania.

Litery i proces czytania kojarzy się raczej z rzeczami ze świata dorosłych. Myślisz, że im wcześniej mały człowiek zacznie czytać tym lepiej? Co zyskują dzieciaki po warsztatach?

Nie można tak łatwo rozdzielać świata dzieckaświata dorosłych. To generuje wiele błędów. Dziecko funkcjonuje w tej samej przestrzeni wizualnej co dorośli. Od samego początku spotyka się z literami. A w dzisiejszych czasach ma dostęp do wielu rzeczy znacznie szybciej niż kiedyś, co nie musi być równoległe z rozwojem w szkole. Wpływ na czytelnictwo i naukę pisania ma edukacja, zwłaszcza ta najwcześniejsza. Dziecko w przedszkolu zapoznaje się z literami, sylabami i podstawami czytania, w pierwszych trzech klasach szkoły podstawowej (nauczanie początkowe) uczy się pisania, rozwija umiejętności czytania oraz tworzenia dłuższych tekstów i wypowiedzi. Na tym etapie rozwoju ilość czasu spędzonego z słowem, tekstem, książką ma duży wpływ na przyszły rozwój dziecka. Praca ze słowem rozwija wyobraźnię, intelekt i osobowość. Nauczanie liter w szkole to nauczanie konkretnego kodu komunikacji i kontekstu. Bardzo chętnie pracuję typograficznie z dziećmi, które nie umieją czytać lub nie znają liter. Dzieci odczytują litery jako abstrakcyjną formę znaku. Widzą litery po swojemu. Np: “S” to wąż a “R” to “brzuszek podparty” jak często słyszę. Na każdych zajęciach widzę dużo zaskakujących interpretacji form liter. Myślę, że poza frajdą, swobodą twórczą, uczeniem się nowych rozwiązań, otrzymują poczucie akceptacji.

 Czym jest „Typogryzmol”. Czy doświadzenia z pracy warsztatowej wykorzystałeś w swojej książce?

„Typogryzmol” to prawdopodobnie pierwsza w Polsce książka aktywnościowa na temat liter, typografii. Odbiorca na każdej stronie rysując, malując jest współautorem książki. Rozkładówki nie są ćwiczeniami a punktem wyjścia dla wyobraźni dziecka. Są tam nie tylko strony poświęcone elementarnej budowie liter, różnicami w krojach pisma, ale również strony zarówno do swobodnego bazgrolenia, wyrzucenia energii z siebie jak również do bardziej precyzyjnych działań jak np: rysowanie spirali, linii prostych, okręgów. “Typogryzmol” powstawał na podstawie licznych warsztatów z dziećmi, z którymi pracowałem na próbnych rozkładówkach, które miały stanowić książkę. Tak, od tych “grup fokusowych”, narodziła się szersza idea warsztatów.

 Ostatnio znajomy, który ma małą córeczkę podesłał mi zdjęcia z planszami tytułowymi do kultowej bajki animowanej Reksio. Typografia jest w nich zgrabnie dopasowana do bajkowego klimatu i odbiorcy. Tak naprawdę dobre przykłady ilustracji typograficznej dedykowanej dzieciom można w starych polskich bajkach znaleźć całkiem sporo. Zgadzasz się z tym? Jakie masz swoje ulubione przykłady? Czy inspirują cię te stare lokalne realizacje?

A majuskuła w „Baltazarze gąbce”, egipcjanka w „Koziołku Matołku” czy plansza tytułowa „Misia Uszatka”? Tak, polska grafika, w szczególności z lat 60-tych (i animacja na przełomie od lat 60-tych do połowy lat 70-tych) obfituje w wiele świetnych projektów typograficznych, graficznych w publikacjach dla najmłodszych. Jednym z mistrzów jest oczywiście Butenko. Dla mnie jego forma graficzna jest cały czas świeża i świetnie funkcjonuje w obecnych realiach wydawniczych. Mam ogromny sentyment do „Czarno na białym i biało na czarnym” projektu Janusza Stannego, „Mojej pierwszej książeczki” i „Tańcowała igła z nitką” Themerson, „Słoń Trąbalski” Ignacego Witza, „Pan Tip Top”  Józefa Wilkonia „Tytus, Romek i Atomek” Papcia Chmiela i wiele innych. Ta uniwersalna klasyka, obok książek amerykańskiego ilustratora Richarda Scarry’ego, atlasów dinozaurów, przekrojów maszyn to były książki mojego dzieciństwa. Polska grafika jest kopalnią wiedzy i inspiracji.

Co najbardziej zaskakuje cię w pracy z dziećmi i literami?

Nie przerwanie zaskakują mnie gdy ich wyobraźnia i pomysłowość okazuje się większa od mojej. Na ostatnich warsztatach z uczniami pierwszych klas podstawówki robiłem książki. Jeden chłopiec zrobił książkę o bucie (bardzo w stylu Henryka Tomaszewskiego) i powiedział mi: “Bo widzi pan, ja już to kończe podczas gdy inni zaczynają. Pan zobaczy, trzeba robić takie proste ilustracje, jak na odwal, parę kresek, bo to się najlepiej sprzedaje. Ludzie innych nie kupią.”

 Jan Bajtlik – ur. 1989. W 2013 z wyróżnieniem rektorskim ukończył wydział grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Obecnie doktorant tego wydziału. Należy do Stowarzyszenia Twórców Grafiki Użytkowej. Tworzy plakaty, ilustracje, fonty, projektuje książki dla dzieci i prowadzi autorskie warsztaty artystyczne dla dzieci i młodzieży. Ilustrował między innymi w Time Magazine, The New York Times, Gazecie Wyborczej. Jego prace były wielokrotnie nagradzane w kraju i za granicą. Otrzymał między innymi srebrny medal na 10 Międzynarodowym Triennale Plakatu w Toyamie. W 2014 otrzymał Stypendium Ministra Kultury “Młoda Polska” oraz Stypendium Artystyczne m. st. Warszawy. Gdy nie pracuje, podróżuje, biega i wspina się w górach. 
www.bajtlik.eu
Udostępnij