Od idei do działania

Dwie siostry, tata, pies i pieniądze z komunii. Fascynacja nowymi technologiami plus dużo miłości. A w rezultacie? Aplikacja dla wielbicieli czworonogów. Kinga i Gabi – pomysłodawczynie PetBondCare wystąpiły podczas tegorocznej, organizowanej przez Gdański Inkubator Przedsiębiorczości STARTER edycji TEDxKids@Przymorze, której patronowaliśmy. Nam Tomek Dziobiak, tata dziewczynek, opowiada o kulisach dojrzewania koncepcji jego córek.

Kiedy Kinga i Gabi przyszły do mnie z pomysłem zrobienia aplikacji mobilnej wpierającej opiekę nad psami, pomyślałem, że nie mają pojęcia o czym mówią. Pierwsza ma trzynaście lat, druga dziewięć. Gdy powiedziałem, że potrzebny będzie kapitał, bez wahania odrzekły, że przecież mają pieniądze z komunii i powinienem dać im szansę. Kupiły mnie. Tak zostałem ich wspólnikiem.

Na co dzień prowadzę firmę telemedyczną MedGo i wdrażam innowacyjne usługi internetowe w ośrodkach zdrowia. Od kiedy opuściłem korporację i postanowiłem działać samodzielnie, zawsze opowiadałem córkom jak fajnie jest być swoim szefem. Czasami, po kolacji opowiadałem im o wyzwaniach związanych z realizacją moich projektów, a one przyjmowały to jako świetną zabawę i wymyślały możliwe, czasem zaskakujące rozwiązania. Bywało, że córki nie chciały iść spać, tak bardzo zafascynowały je opowieści o tym, co i kiedy mogłyby zrobić przy użyciu telefonu oraz internetu. Żona śmiała się, że niedługo będę musiał im płacić za porady konsultingowe. Na poważnie dziewczyny zaczęły myśleć o jakimś przedsięwzięciu internetowym, kiedy wzięliśmy do domu psa ­– Chrupka. Chrupek jest dalekim krewnym owczarka pirenejskiego i został wzięty ze Schroniska „Na Paluchu”. Jego przybycie było wielkim wydarzeniem w domu, bo po pierwsze pojawił się kolejny członek rodziny, a po drugie – dziewczyny miały dodatkowe obowiązki. Szczerze mówiąc, byłem bardzo sceptyczny, co do spełnienia obietnic związanych z rutynową opieką nad psem. Jednak córki bardzo miło mnie zaskoczyły, bowiem stosowały się, i do zaleceń weterynarza, i do porad znalezionych w poradnikach internetowych. O 6:30 Kinga chodziła na łąkę, aby pies mógł wybiegać się przed śniadaniem.

Z czasem dziewczyny zaczęły prowadzić notatki na temat życia Chrupka w specjalnie stworzonym do tego celu kalendarzu. Któregoś dnia nasz pies pobiegł za dzikiem i przepadł w lesie. Udało mi się go odnaleźć po niespełna godzinie. Wtedy po raz pierwszy córki zaczęły mówić poważnie o narzędziu umożliwiającym śledzenie zwierzaka – kamerze lub obroży, która pozwoli im stwierdzić, co dzieje się z psem. Kinga pokazała mi kiedyś kilka gadżetów z aukcji internetowych, ale nigdy nie spełniały naszych oczekiwań. Córki wymyśliły nawet nazwę dla przyszłego narzędzia – „Tsahilu”, czyli „więź”, jak w „Avatarze” Camerona. Chciały móc kontaktować się ze zwierzakiem, aby widzieć i czuć jak on. Surrealistyczne? Raczej nie. Kinga i Gabi długo zastanawiały się w jaki sposób, mogą komunikować się z psem. Ta idea wydała mi się dość szalona i niełatwa do realizacji, ale zaproponowałem dziewczynom, aby rozważyły wykorzystanie aplikacji mobilnej. Trzy miesiące później zobaczyłem obrazki opisujące, jak ma działać „Tsahilu” oraz co można dzięki niemu zrobić. Kinga i Gabrysia przygotowały projekt ilustrujący zasadę działania „psich notatek” i reguł komunikacji ze zwierzakiem.

Wiedziałem, że coś trzeba będzie z tym zrobić. Nie mogłem pozwolić, aby dobry koncept i tyle pozytywnej energii było marnowane. Wiosną tego roku nasze wieczory poświęcaliśmy na dopracowanie koncepcji. Tym razem to ja byłem konsultantem i pomagałem córkom wybierać tylko te kwestie, które naprawdę byłyby wykorzystywane przez użytkowników. To w naszej kuchni, na kartkach w bloku rysunkowym Gabrysi zapisaliśmy notatki i narysowaliśmy pierwsze ekrany. Gabi szczególnie zależało na tym, aby oprócz prowadzenia dziennika psa, w aplikacji zawrzeć listę miejsc przyjaznych psom. Młodsza córka dobrze pamiętała jak szukaliśmy hotelu czy restauracji, do których mogliśmy wejść z Chrupkiem.
Nie obyło się bez kryzysów. Dziewczyny nie miały alternatywy dla nazwy „Tsahilu”, a ta okazała się już zarejestrowaną dla Jamesa Camerona. W dodatku chcieliśmy, aby projekt był rozpoznawany także poza Polską. Dość długo prowadziliśmy konkurs na nazwę ­– ponad 4 tygodnie poszukiwań i testów na członkach rodziny i przyjaciołach. W końcu wybór padł na PetBondCare. Naszym domyślnym hasłem było: „dbaj o więź, bo ona ma znaczenie”. Na szczęście ta nazwa była dostępna i szybko zarejestrowaliśmy domenę. Opis oraz próbkę aplikacji sfinansowanej po części z dziecięcych oszczędności znajdziecie na stronie www.petbondcare.com. Pełna wersja narzędzia będzie dostępna w grudniu tego roku.

Udostępnij