Pogoda na ojcostwo

Bart Pogoda – filmowiec, fotograf, ojciec. Razem z żoną Silvią, synkiem Leo i psem Teo podróżują, dokumentując swoje wojaże na blogu. Jak pisze w ostatnim poście z Norwegii: „On the road z małym L. to jest dopiero coś”. O swoich ojcowskich doświadczeniach opowiada w wywiadzie dla Fathers. 

Unikałeś dzieci zanim zostałeś ojcem?

Bałem się trzymać dziecko. Byłem przekonany, że jak wezmę je na ręce, to coś się stanie. Kuba Dąbrowski przyszedł z synem na jakieś spotkanie. Myślałem: „Jezus Maria, jak do niego podejść, co z nim zrobić?“. Nie wyobrażałem sobie, jakby to było, gdybym sam był ojcem. Myślałem z Siską o dziecku, ale bez presji, bez planowania. Mówiliśmy sobie, że jak się nie uda, to też będzie OK. Spędzaliśmy Sylwestra w Wenecji i przypadkiem dosiadła się do nas bezdzietna para około pięćdziesiątki. To było dziwne spotkanie. Trochę przykre.

Mieliście wizję, że to wy za kilkanaście lat?

Ja miałem taką wizję. Oni, tak jak ja i Siska, poznali się w podróży. Byli z różnych krajów – ona z Francji, on z Anglii. Nie mieli dzieci, bo wciąż byli w drodze. Zwiedzali kolejne kraje, które w końcu stały się dla nich takie same. Kiedy jesteś w takiej powierzchownej podróży, przenosisz się z miejsca na miejsce, to w pewnym momencie wszystkie krajobrazy, kolejne bed & breakfast zlewają się w jedno. Ja miałem takie doświadczenia, że po kilku podróżach wszystko zbijało mi się w jedno backpackerskie miejsce z tymi samymi ludźmi, opowiadającymi, jak fajnie jest w Afryce, a jak niefajnie w Chinach. Znudzeni wszystkim, niemający pojęcia, co dalej. Może następna podróż? Kolejne miejsce? Jak dodać sobie pieprzu do życia? Po tym spotkaniu dużo rozmawialiśmy o tym, jak ma wyglądać nasze życie. Dwa miesiące później okazało się, że Siska jest w ciąży.

Wziąłeś swoje dziecko na ręce i strach zniknął?

Siska cały czas mi przypominała o trzymaniu głowy, ja ciągle zapominałem. Rytuał był taki, że zawsze ja go kąpałem. Do dzisiaj tak jest, razem sobie jesteśmy w wannie. Mamy moment, żeby sobie posiedzieć, pogadać. Mamy stały plan dnia. Rano budzę się, wiem co robić. Na razie nie wyobrażam sobie, żeby rezygnować z rytmu, który wypracowaliśmy. Tego, że on ma kąpiel, idzie spać, a my wtedy mamy z Siską mamy swój czas we dwoje. Odkąd mamy opiekunkę na kilka godzin dziennie, mamy chwilę luźniej głowy, nawet wtedy, gdy zostajemy w domu. Kłóciliśmy się o to, kto ma co przejąć, kto za co odpowiadać.  50 proc. małżeństw rozpada się w pierwszym roku życia dziecka. Presja ekonomiczno społeczna jest masakryczna – ojciec musi udźwignąć wszystko, matka musi mleko wyrobić. Łatwo w tym wszystkim stracić głowę.

Podróżowanie to wasz sposób na zachowanie równowagi?

Planujemy kolejne wyjazdy. Lubimy być w drodze razem. Wynajdujemy dziwne miejsca do robienia zdjęć, spacerujemy. Ilustracje Siski i moje filmy to zawodowa działalność, fotografia stała się czymś prywatnym, nie mocujemy się z artystycznymi projektami. To nasza przyjemność, pamiętnik. Mamy projekt dziecko, to nam zastępuje artystyczne boje. Bardzo go kochamy. Nie zdarza mi się myśleć, że kiedyś było super, bo mogłem siedzieć pół nocy, wypić dwie butelki wina, pójść dokąd chcę. Na pewno jest inaczej. Bierzemy dzieciaka i z nim chodzimy. Wściekałem się, jak wrzuciłem zdjęcie Siski w ciąży i ludzie komentowali: „Teraz zobaczysz, teraz się zacznie, skończy się podróżowanie“. Nic się nie skończyło, nawet więcej jeździmy.

Powyższy tekst jest fragmentem wywiadu, który ukaże się w listopadzie w magazynie Fathers.

Bart Pogoda – rocznik 1976. Fotograf, podróżnik, filmowiec. Absolwent Instytutu Fotografii Twórczej w Opavie. Twórca pierwszego polskiego fotobloga podróżniczego.
Udostępnij